– Rozmawiałem kiedyś z Polakami z Białorusi, którzy już przed II wojną znaleźli się po drugiej stronie granicy. Chciałem się dowiedzieć, jak w tamtym czasie obchodzili święta Bożego Narodzenia. Jeden z nich opowiadał, jak się ze świętowaniem ukrywali. Gdy spytałem, skąd mieli opłatki, odpowiedział: „Z przemytu z Polski”. Postać przemytnika opłatków zafascynowała mnie – tak Piotr Kościński, nasz redakcyjny kolega, tłumaczył, skąd zaczerpnął inspirację do swojej książki „Przez czerwoną granicę”. Jej promocja odbyła się wczoraj w redakcji „Rzeczpospolitej” w Warszawie.
Akcja sensacyjno-historycznej powieści toczy się w latach 30. ubiegłego wieku w polskim rejonie autonomicznym na sowieckiej Ukrainie („Radzieckiej Marchlewszczyźnie” – obwodzie stworzonym przez bolszewików, którego pomysłodawcą był ponoć Feliks Dzierżyński). Opowiada o walce wywiadów polskiego i sowieckiego. – To dopiero trzecia książka na temat pracy polskiego wywiadu w Związku Sowieckim w okresie międzywojennym po „Białych braciach” Michała Choromańskiego i „Kochanku Wielkiej Niedźwiedzicy” Sergiusza Piaseckiego. Piotr Kościński jako pierwszy powojenny pisarz podjął ten temat – chwalił publikację prof. Paweł Wieczorkiewicz z Instytutu Historii Uniwersytetu Warszawskiego.
Marek Jastrzębski, szef wydawnictwa LTW, zwrócił uwagę, że powieść dziennikarza „Rz” w jakiejś mierze kontynuuje dzieło Piaseckiego. Podobieństw można doszukiwać się w klimacie, opisach przyrody, bohaterów. – Pisząc tę książkę, chciałem oddać hołd Sergiuszowi Piaseckiemu oraz Polakom mieszkającym na Wschodzie – przyznał Piotr Kościński.
„Przez czerwoną granicę”
LTW, Łomianki 2008