Polska w ekopułapce

Gdyby poważnie wziąć pod uwagę wszystkie protesty ekologów, wnet mogłoby się okazać, że władzom Polski nie pozostaje nic innego, jak tylko czym prędzej zrezygnować z budowy sieci autostrad oraz dróg szybkiego ruchu i poprzestać na wytyczeniu gęstej (ale najlepiej – nie za gęstej) sieci ścieżek rowerowych.

Publikacja: 28.07.2008 22:33

Oczywiście polscy ekolodzy mają sporo racji. Stając w obronie ginącej flory i fauny, domagają się takiego prowadzenia inwestycji, aby w jak najmniejszym stopniu wystawiać na szwank i tak już mocno zniszczone środowisko naturalne.

Z jednej strony, siłę ich presji ustawicznie potęguje Komisja Europejska, która domaga się przestrzegania także przez nasz kraj unijnych przepisów dotyczących ochrony przyrody; dodajmy – przepisów z każdym rokiem coraz bardziej restrykcyjnych. I na nic się zdaje przypominanie, że gdyby w ciągu ostatniego półwiecza w Europie Zachodniej obowiązywały tak rygorystyczne jak obecne regulacje, zapewne nie zdołano by zbudować tej wspaniałej sieci dróg i autostrad.

Z drugiej strony, od czasu do czasu sympatię opinii publicznej pomagają lokować po stronie ekologów sami drogowcy, forsując szczególnie kuriozalne rozwiązania. Tak było w przypadku próby poprowadzenia trasy szybkiego ruchu przez dolinę Rospudy i tak też jest w przypadku budowy przez Mazury drogi E16 i pomysłu przerzucenia nad jeziorem Tałty gigantycznego mostu lub jeszcze większej estakady – co ujawniła "Rz".

Kto był w Mikołajkach, ten dobrze wie, o czym piszę: most o wysokości 19 metrów i długości 350 albo estakada o długości 850 metrów musiałyby odcisnąć na tej okolicy ogromne, niszczące piętno. Podobnie jak owa droga biegnąca przez środek doliny Rospudy.

Ale też kto choćby tylko przejeżdżał przez centrum Augustowa w niekończącym się sznurze tirów, ten doskonale wie, o czym mówią mieszkańcy tej miejscowości, ostro protestujący przeciw ekologom opóźniającym budowę drogi omijającej ich miasto.

A od tego, czy dostatecznie szybko uda się nam wydostać z ekopułapki, w której tkwimy, zależy nie tylko to, czy w dobrym stanie przetrwa nasze środowisko naturalne, ale też to, czy będziemy doganiać bogatszą część Europy wolno – bo rowerami po rowerostradach, czy też szybciej – bo samochodami po autostradach.

Skomentuj na blog.rp.pl/gabryel

Oczywiście polscy ekolodzy mają sporo racji. Stając w obronie ginącej flory i fauny, domagają się takiego prowadzenia inwestycji, aby w jak najmniejszym stopniu wystawiać na szwank i tak już mocno zniszczone środowisko naturalne.

Z jednej strony, siłę ich presji ustawicznie potęguje Komisja Europejska, która domaga się przestrzegania także przez nasz kraj unijnych przepisów dotyczących ochrony przyrody; dodajmy – przepisów z każdym rokiem coraz bardziej restrykcyjnych. I na nic się zdaje przypominanie, że gdyby w ciągu ostatniego półwiecza w Europie Zachodniej obowiązywały tak rygorystyczne jak obecne regulacje, zapewne nie zdołano by zbudować tej wspaniałej sieci dróg i autostrad.

Komentarze
Tomasz Pietryga: Miłość była w powietrzu
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Komentarze
Estera Flieger: Nauka nie zatrzęsie koalicją, ale środowisko nie odpuszcza
Komentarze
Estera Flieger: Lewica wyłożyła się na sztucznej inteligencji. A wystarczyłoby trochę wyobraźni
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Jak zwalczać alkoholizm. Gawędy Izabeli Leszczyny
Komentarze
Wewnętrzna rekonfiguracja Nowej Lewicy. Co przyniesie?