Za kulisami Jachranki: Ograniczenie "skrajnych pomysłów"
Po drugie: niemal całe przemówienie w tej części, która skierowana była nie tylko do polityków PiS, ale i do opinii publicznej, poświęcone było przekonywaniu, że potknięcia obecnej władzy są niczym, wobec tego co wyrabiała koalicja PO-PSL. Łamanie konstytucji? Oni łamali. Afery? To za ich czasów były afery. A do tego jeszcze łamanie praw człowieka, używanie „prywatnych, zwartych formacji” przeciwko obywatelom, ignorowanie demokratycznych reguł. Gdy słuchało się Kaczyńskiego miało się wrażenie, że jesienią 2015 roku ludzie witali na ulicach kwiatami polityków PiS, którzy wyzwolili ich spod jarzma krwawego reżimu Tuska, Kopacz, Pawlaka i Piechocińskiego.
Kaczyński w swoim przemówieniu zastosował narrację opozycji o PiS a rebours - wszystkie grzechy przypisywane przez Platformę PiS-owi, on przypisał Platformie. To nie było koncyliacyjne przemówienie w rodzaju tego, w którym Morawiecki przed tygodniem wyciągał rękę do opozycji mówiąc o „merytorycznej współpracy”. To było wytoczenie dział i ostrzelanie szańców nieprzyjaciela. I nie wyglądało to na strzały ostrzegawcze.
Ale mimo to całe przemówienie wyglądało na obronę, bo Kaczyński zbyt wyraźnie podkreślał, że chodzi mu o to, aby nikt – nie daj Boże – nie pomyślał, że PiS i PO różnią się jedynie tym, że jedni wygrali w 2007, a drudzy w 2015. Przekaz był jasny: owszem, mamy swoją aferę KNF, ale czymże jest ona wobec ich afer? Owszem, niektórzy mają wątpliwości co do tego czy PiS nie łamie konstytucji (a nie łamie – zapewnił Kaczyński), ale oni łamali ją bez wątpienia, etc., etc. Trudno nie zauważyć tu odpierania zarzutów o to, że PiS nie jest taki święty, jak się przedstawiał.
Czy przemówienie Kaczyńskiego to dowód na to, że afera KNF jest dla PiS-u poważniejszym problemem, niż wynikałoby to z bagatelizowania tej sprawy w wypowiedziach polityków Zjednoczonej Prawicy? A może – i tu wrócę do braku wyraźnych akcentów socjalnych w wypowiedzi prezesa PiS – sprawa jest dla PiS poważniejsza? Może paliwo obietnic socjalnych już się wyczerpało (budżet nie jest z gumy), a na horyzoncie zbierają się jakieś ciemniejsze chmury? Może napędzany konsumpcją wzrost PKB dociera do swoich granic? Może podwyżki prądu jednak – wbrew temu co zapewnia minister energii Krzysztof Tchórzewski – wszyscy odczujemy? Może spadek inwestycji zagranicznych w Polsce zaczyna dawać o sobie znać? Może PiS staje wobec zagrożenia, że argument o uczynieniu z Polski w ruinie krainy mlekiem i miodem płynącej zostanie mu wytrącony z rąk? I wtedy, gdy elektorat zacznie nerwowo zaglądać do swoich kieszeni, trzeba mu będzie zaoferować swoją wyższość moralną. A w takiej sytuacji afera KNF może być poważnym obciążeniem dla narracji o prawych i sprawiedliwych.
Czy to właśnie dlatego prezes Kaczyński wziął się za rozbrajanie tej miny?