Reklama

Pokój za wszelką cenę, sequel

Ukraina i Gruzja długo jeszcze postoją w kolejce do NATO. Mogą wręcz nigdy nie doczekać członkostwa w tej organizacji. Niewykluczone, że zniknie ona z geopolitycznej sceny szybciej, niż się spodziewamy – targana politycznymi sporami wśród sojuszników i sparaliżowana militarną niemocą.

Aktualizacja: 02.12.2008 21:52 Publikacja: 02.12.2008 21:27

[b][link=http://blog.rp.pl/magierowski/2008/12/02/pokoj-za-wszelka-cene-sequel/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Możliwy jest jeszcze jeden scenariusz: NATO wprawdzie przetrwa, ale za to Ukrainy i Gruzji już nie będzie na mapie. Wtedy sprawa ich ewentualnego przystąpienia do sojuszu rozwiąże się sama.

Opór największych krajów zachodniej Europy przed rozszerzaniem paktu północnoatlantyckiego – mocno podkreślany podczas wczorajszego szczytu ministrów spraw zagranicznych w Brukseli – ma swoje korzenie m.in. w popularności idei pacyfistycznych. Przywódcy Niemiec, Francji czy Hiszpanii podkreślają nieustannie, iż największym osiągnięciem Unii Europejskiej jest zaprowadzenie trwałego pokoju na kontynencie naznaczonym dwiema krwawymi wojnami oraz doświadczonym traumą żelaznej kurtyny.

Jakiekolwiek, nawet drobne, naruszenie przekonania o tym, iż pokój w Europie jest dany raz na zawsze, jest dla zachodnich polityków nie do zniesienia. A zarówno rozszerzenie NATO o Ukrainę i Gruzję, jak i instalacja baz tarczy antyrakietowej w Polsce i w Czechach mogłoby tę wizję nadwerężyć. Cudowny, błogi sen o wiecznym pokoju (i świętym spokoju) zostałby gwałtownie przerwany odgłosami wojennych werbli dochodzącymi z Kremla. Europa przeniosłaby się w czasie do początku lat 80., kiedy to na Starym Kontynencie panował powszechny, obezwładniający lęk przed nuklearnym Armagedonem.

Nic dziwnego, że Angelę Merkel i Nicolasa Sarkozy'ego taka wizja specjalnie nie pociąga. I nic dziwnego, że niektórzy politycy ochoczo podjęli propozycję Dmitrija Miedwiediewa, by stworzyć zupełnie nowy system bezpieczeństwa w Europie – z udziałem Rosji oraz (w domyśle) dużo mniejszym udziałem Stanów Zjednoczonych.

Reklama
Reklama

Dziwi jedynie to, iż wszyscy jak jeden mąż zapomnieli, że zasada pokoju za wszelką cenę, wyznawana przez pewnego eleganckiego Brytyjczyka, skompromitowała się dokładnie 70 lat temu.

Komentarze
Stefan Szczepłek: Holandia – Polska, mały cud i nadzieja
Komentarze
Trudno sobie wyobrazić lepszy debiut na arenie międzynarodowej
Komentarze
Sukces Karola Nawrockiego w Białym Domu, czyli rząd musi skończyć liczyć głosy
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Polacy a Ukraina. Straszny scenariusz się realizuje
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Polska wyróżniona przez Donalda Trumpa w czasie wizyty Karola Nawrockiego
Reklama
Reklama