Jeśli oceniać polityków po owocach – badani się nie mylą. Albowiem to właśnie podczas sprawowania urzędu szefa resortu sprawiedliwości przez Ziobrę po raz pierwszy od ponad dziesięciu lat zaczęły spadać wskaźniki sytuujące Polskę w pobliżu szczytu listy najbardziej skorumpowanych państw świata.
Ale – po prawdzie – to przecież zasługa nie samego Ziobry, lecz wielu polityków z ekipy Jarosława Kaczyńskiego, którzy stworzyli wówczas klimat sprzyjający walce z przestępczością. Ponadto wskaźniki te poprawiały się także w roku 2008, a więc w czasie, gdy na czele Ministerstwa Sprawiedliwości stał już Ćwiąkalski.
Gdy jednak przyjrzeć się bilansowi dokonań obu panów na fotelu ministra, wypada on na korzyść Zbigniewa Ziobry. Podczas swego urzędowania doprowadził on m.in. do powstania sądów 24-godzinnych, uproszczenia procedury cywilnej dla przedsiębiorców, powołania w prokuraturach superpionów do walki z przestępczością zorganizowaną oraz przygotował wprowadzenie dozoru elektronicznego dla mniej groźnych przestępców.
Natomiast Zbigniewowi Ćwiąkalskiemu, który w pierwszych miesiącach urzędowania koncentrował się na tyleż malowniczym, co bezowocnym tropieniu przewin swego poprzednika i cofaniu niektórych jego decyzji, czasu starczyło na doprowadzenie do finału znacznie mniejszej liczby pomysłów. Sukcesem zakończyły się więc np. przygotowania do powstania e-sądów mających rozstrzygać najprostsze sprawy. Ale już pozostałe koncepcje – rozdziału prokuratury od ministra sprawiedliwości, reformy zawodów prawniczych, uczynienia z zawodu sędziego ukoronowania kariery prawniczej, wreszcie fuzji korporacji adwokackiej i radcowskiej – utknęły albo w Sejmie, albo jeszcze w ministerstwie, albo wręcz w głowie Zbigniewa Ćwiąkalskiego.
W tej sytuacji życzmy sobie, aby nowy minister sprawiedliwości Andrzej Czuma, legenda polskiej opozycji, jak najszybciej został uznany przez Polaków za lepszego szefa tego resortu od Zbigniewa Ćwiąkalskiego oraz Zbigniewa Ziobry. I żeby od tej pory wszyscy kandydaci na ministra sprawiedliwości chcieli być jak Andrzej Czuma.