To ponad 6 proc. obywateli Polski, choć oczywiście znaczna część z nich – na szczęście – od tamtej pory do kraju już wróciła.
Ale to nie koniec złych wieści. Z tego samego raportu wynika bowiem, że o ile w całej populacji Polaków osób legitymujących się wyższym wykształceniem jest 14,7 proc., to wśród emigrantów ludzi z takim cenzusem było (i jest?) aż 25,7 proc. A to oznacza drenaż mózgów. I ich ogromne marnotrawstwo, albowiem wielu dobrze wyedukowanych Polaków ze względów finansowych podejmuje za granicą pracę grubo poniżej swych kwalifikacji. W tym samym czasie u nas, na przykład w służbie zdrowia, zaczyna brakować fachowców.
By poznać odpowiedź na pytanie, dlaczego dobrze wykształceni, nastawieni na karierę Polacy tak licznie opuszczają nasz kraj, nie trzeba się specjalnie trudzić. Wystarczy mieć w pamięci fakt wejścia Polski do Unii Europejskiej, a więc ułatwienie dostępu do rynków pracy niektórych państw unijnych, oraz przejrzeć rankingi wolności gospodarczej, które sytuują Polskę w ogonie Europy. Jak w przypadku rankingu wolności gospodarczej Heritage Foundation i "Wall Street Journal", w którym wyprzedza nas już nawet Rumunia.
A tam, gdzie trudno prowadzi się interesy, tam się je prowadzi niechętnie i rzadko zakłada nowe firmy. Zatem powstaje tam mało miejsc pracy dla ludzi ambitnych, pragnących odnosić sukcesy.
To właśnie w kampanii przed wyborami w 2007 roku obiecywała zmienić Platforma Obywatelska. Niestety, na razie z marnym skutkiem. Tymczasem chwila jest po temu szczególnie sprzyjająca. Kryzys sprawia bowiem, że wielu naszych rodaków, świeżo upieczonych emigrantów rozsianych po całym świecie, zapewne znów rozważa powrót do ojczyzny. Gdyby Polska stała się wreszcie bardziej konkurencyjna na globalnym rynku pracy, odkryliby, że (oprócz innych powodów) to im się po prostu opłaca. I nam by się też mocno opłaciło.