Odpowiedź jest prosta: Polska uważa, że nie okupowała. I to się nie zmieni. A Litwa uważa, że owszem. I to też się nie zmieni. Co więcej, pomimo tej różnicy zdań na temat ściśle historyczny, można mieć bardzo dobre stosunki obecnie. Psują je natomiast zupełnie inne sprawy, dotyczące mniejszości narodowych, głównie Polaków na Litwie.
Dlaczego nie ma mowy o uznaniu, że okupowaliśmy Wilno? Przedwojenne granice Polski z Wilnem jako jej częścią były uznawane przez społeczność międzynarodową, choć nie przez Litwę (do 1938 roku). Po I wojnie Wilno przechodziło z rąk do rąk. W końcu przypadło Polsce w wyniku różnie ocenianej akcji generała Żeligowskiego. Takie były realia tamtych czasów. Państwa, które wyrwały się spod władzy imperiów, musiały wywalczyć sobie granice. ?Na podobnej zasadzie, jak Polska uzyskała Wileńszczyznę (Kraj Wileński – jak piszą Litwini), Litwa uzyskała Kraj Kłajpedzki, czyli przez wiele wieków niemiecki Memelland. Poza tym w Wilnie i okolicach Polacy byli zdecydowaną większością, a Litwini – zdecydowaną mniejszością.
Ale nie wynika z tego wcale, że Polska ma dziś wątpliwości, iż Wilno należy i będzie należeć do Litwy. Nikt w Polsce tego nie podważa i straszenie polskim rewizjonizmem jest nie na miejscu.
Wrażliwość Litwinów na punkcie ich stolicy jest zrozumiała, ale skandaliczne jest porównywanie tej sprawy (co czyni czołowy polityk rządzących konserwatystów) do Katynia. Już bliższy Katyniowi jest mord w Ponarach, gdzie przy udziale litewskich współpracowników Niemcy zgładzili dziesiątki tysięcy polskich obywateli, głównie – ale nie tylko – Żydów.
Nie byłoby jednak dobrze, gdybyśmy teraz zaczęli się kłócić, w jakim stopniu odpowiada za to Litwa. Problemów, dzisiejszych, nam nie brakuje. Najlepiej się zająć tym, by hasło partnerstwa strategicznego Polski i Litwy nie było puste.