Reklama

Co wolno Niemcom, a co Polakom

Bawarscy chadecy (z CSU) mają jednak sporo szczęścia, że działają w Niemczech, a nie w Polsce.

Aktualizacja: 07.07.2009 11:37 Publikacja: 07.07.2009 11:33

Albowiem gdyby to w naszym kraju ośmielili się ogłosić to, co ogłosili w swoim – że domagają się wprowadzenia przepisu o poddawaniu pod referendum zmian w traktatach unijnych – zostaliby błyskawicznie okrzyknięci przez naszych prawdziwych Europejczyków wstecznymi nacjonalistami i ksenofobami, którzy za nic sobie mają dobro jednoczącej się Europy.

„GW” z lubością chłostałaby ich wspomnieniami o mrocznej przeszłości, która – co tu dużo ukrywać – rodziła się w tych samych monachijskich piwiarniach, w których swą karierę rozpoczynał wiadomo kto, a pozostali prawdziwi Europejczycy – jak jeden mąż, pojedynczo, ale też zbiorowo, w listach otwartych – wygarnialiby im przy każdej okazji od ciemnogrodzian, co to żadną miarą nie dorośli do idei wspólnej Europy.

A gdyby tak jeszcze na dokładkę niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny wydał w Polsce swój werdykt w sprawie traktatu lizbońskiego, w którym żąda zagwarantowania nie tylko niemieckiemu Bundestagowi, ale również niemieckiemu Bundesratowi należnego im – szerokiego – prawa w akceptowaniu unijnych norm, strach pomyśleć, co by się wyprawiało od Zielonej Góry po Białystok. Zapewne Wisła oburzenia naszych prawdziwych Europejczyków wystąpiłaby z brzegów, a morze ich wściekłości zalałoby Polskę od Bałtyku po samiutkie Tatry.

Ale cóż, niemiecki Trybunał Konstytucyjny ogłosił swą decyzję w Niemczech, takoż bawarscy chadecy, więc polscy prawdziwi Europejczycy na wszelki wypadek spuścili uszy po sobie i kornie milczą. Cisza, nic, żadnych apeli, listów otwartych, ani nawet pojedynczych głosów oburzenia.

Widocznie – myślą pewnie nasi prawdziwi Europejczycy, bo inaczej trudno wytłumaczyć ich milczenie – tak to już musi być; widocznie Niemcy mają prawo dbać o swoją suwerenność, serio o tym dyskutować i głośno się o jej ochronę upominać, włącznie z żądaniem organizowania narodowych referendów w sprawach traktatów unijnych, które tę suwerenność mogą ograniczać.

Reklama
Reklama

No dobrze, a czy w takim razie my, Polacy, też mamy do tego prawo, czy też jednak – my – nie? Jak brzmi odpowiedź prawdziwych Europejczyków?

[ramka][link=http://blog.rp.pl/gabryel/2009/07/07/co-wolno-niemcom-a-co-polakom/]Skomentuj[/link][/ramka]

Albowiem gdyby to w naszym kraju ośmielili się ogłosić to, co ogłosili w swoim – że domagają się wprowadzenia przepisu o poddawaniu pod referendum zmian w traktatach unijnych – zostaliby błyskawicznie okrzyknięci przez naszych prawdziwych Europejczyków wstecznymi nacjonalistami i ksenofobami, którzy za nic sobie mają dobro jednoczącej się Europy.

„GW” z lubością chłostałaby ich wspomnieniami o mrocznej przeszłości, która – co tu dużo ukrywać – rodziła się w tych samych monachijskich piwiarniach, w których swą karierę rozpoczynał wiadomo kto, a pozostali prawdziwi Europejczycy – jak jeden mąż, pojedynczo, ale też zbiorowo, w listach otwartych – wygarnialiby im przy każdej okazji od ciemnogrodzian, co to żadną miarą nie dorośli do idei wspólnej Europy.

Reklama
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Komu właściwie nie udał się zamach stanu?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Fabryka Barlinka celem Kremla. Kto zapłaci za grę Trumpa z Putinem o Ukrainę
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Co ma Kaczyński, czego nie ma Tusk? I czy ma to Sikorski?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kłamstwa Brauna o Auschwitz uderzają w polską rację stanu. Czy ten scenariusz pisano cyrylicą?
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Grzegorz Braun - test przyzwoitości dla Jarosława Kaczyńskiego
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama