Przypominam: koncepcja jagiellońska polega na stworzeniu sojuszu państw zagrożonych rosyjskim imperializmem. Co rząd proponuje w jej miejsce, nie wiemy, gdyż mało kto uwierzy, że obecne władze Kremla zrezygnują z imperialnej postawy urzeczone ładnym uśmiechem Donalda Tuska.
Należy się zgodzić, że budowanie projektu jagiellońskiego jest trudne zwłaszcza z takimi partnerami jak współczesna Ukraina, Białoruś, a nawet Litwa. Polityka międzynarodowa nie jest jednak łatwa, a obrażanie się powinno być ostatnią metodą jej uprawiania.
Z perspektywy czasu okazuje się, że nawet dyktatura, jaką jest państwo Łukaszenki, powoli buduje poczucie tożsamości narodowej wśród Białorusinów. Między Moskwą a prezydentem Ukrainy pojawiają się już sprawy sporne i można liczyć, że będą one narastały.
Proponowana przez Niemcy na forum Parlamentu Europejskiego rezolucja potępiająca łamanie standardów demokracji przez Wiktora Janukowycza jakkolwiek na pierwszy rzut oka uzasadniona, prowadzi do zrównania Ukrainy i Rosji. Jest więc nieprawdziwa i, przede wszystkim, utrudnia oddziaływanie na Kijów i przeciwdziała strategii wciągania go w obszar przyciągania UE. Warto zwrócić uwagę, że Niemcy, tak niechętni piętnowaniu łamania praw człowieka i standardów demokratycznych w Rosji, okazują się wyjątkowo czuli na tego typu – na dużo mniejszą skalę – zjawiska na Ukrainie.
W tym kontekście zaangażowanie polskich posłów, zwłaszcza Pawła Kowala i Michała Kamińskiego, przeciw potępianiu Ukrainy było zgodne z polską racją stanu. I nie powinna w tej kwestii mieć nic do rzeczy ocena ich rozwodu z PiS. Dlatego oburzać muszą sugestie o ich nieczystych powiązaniach z ukraińskimi władzami. Polska racja stanu musi być ponad spory między- i wewnątrzpartyjne, a fakt, że PO traktuje politykę międzynarodową jako element walki o władzę, nikogo nie usprawiedliwia.