Szułrzyński o gafach prezydentów

Czy można śmiać się z prezydenta – zastanawia się Michał Szułdrzyński

Aktualizacja: 29.12.2010 15:52 Publikacja: 29.12.2010 15:43

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Ulubionym sposobem krytyki Lecha Kaczyńskiego było odwołanie się do słowa „kompromitacja”. Kompromitacją międzynarodową miała być afera kartoflowa, kompromitacją wniesienie przez Marię Kaczyńską reklamówki do rządowego samolotu, kompromitować prezydenta miało przekręcenie nazwiska znanego piłkarza, trenera, a nawet szalika podczas meczu.

Jeśli by używać tych samych kategorii, ostatnie wyczyny Bronisława Komorowskiego również trzeba by nazwać kompromitacją. Opowiadanie amerykańskim kongresmenom receptury staropolskiego bigosu, zamiast wykładu o polskiej strategii geopolitycznej musielibyśmy dla symetrii nazwać międzynarodową kompromitacją, podobnie jak przekręcenie słynnego bon-motu Schumanna podczas wręczania Grand Prix Konkursu Chopinowskiego (muzyka jak armaty w krzakach, zamiast armaty w kwiatach).

Podobną kompromitacją byłoby popisanie się nieznajomością historii w Wiśle, gdy prezydent przywołał metaforę obwarzanka, którą posługiwał się Józef Piłsudski. Wbrew twierdzeniom prezydenta, marszałek nic nie mówił o tym, że krańce obwarzanka są twarde.

Problem polega jednak na tym, że ani mniej lub bardziej wydumanych wpadek Lecha Kaczyńskiego (wydumanych jak choćby w przypadku nazwiska Artura Boruca), ani całkiem realnych Bronisława Komorowskiego nie można rozpatrywać w kategoriach kompromitacji Polski. Owszem może pogarszać zdanie o osobie prezydenta, lecz – jak na razie – są to jedynie bolesne wpadki. Przeciwnikom Komorowskiego, podobnie jak niegdyś przeciwnikom Kaczyńskiego, pozostaje jedynie zacisnąć zęby, bo póki prezydent nie dopuści się zdrady stanu, jest legalnie wybraną głową państwa i reprezentantem narodu. A jako takiemu należy mu się szacunek.

Inna sprawa, że przejęzyczenia pierwszego zawsze znajdowały poczesne miejsce w telewizyjnych serwisach informacyjnych, zaś by dowiedzieć się o żenującym bigosowaniu Bronisława Komorowskiego podczas delegacji do Waszyngtonu, trzeba było samemu wysilić się i poszperać w Internecie. Innym świetnym przykładem asymetrii wobec obu prezydentów może być odnoszenie się do Józefa Piłsudskiego. Gdy Kaczyński odwoływał się niekiedy do myśli Piłsudskiego, natychmiast wypominano autorytarne sympatie Marszałka i pytano, dlaczego za wzór stawia sobie postać tak kontrowersyjną. Gdy zaś prezydent Komorowski za siedzibę obiera sobie – podobnie jak Piłsudski – Belweder, jakoś niewielu znajduje się komentatorów by wytknąć mu megalomańską niestosowność takich gestów (no chyba, że przenosząc się do Belwederu Komorowski chciał nawiązać do innych jego mieszkańców, Jaruzelskiego, Wałęsy lub Bieruta).

Czy należy więc przemilczać wpadki prezydenta? Wręcz przeciwnie. Opinia publiczna ma prawo do tego, by wiedzieć, kto jest jej prezydentem, Polacy mają prawo dowiadywać się o wpadkach czy gafach głowy państwa, bo na tym polega demokratyczna kontrola władzy przez media. Ci, którzy blokowali emisję filmu z pijanym prezydentem Kwaśniewskim nad grobami pomordowanych polskich oficerów, nie rozumieli tego prawa.

Pisałem niedawno, że prezydenta można krytykować, ale nie powinno się na niego gwizdać czy buczeć. Nie zmieniam zdania. Inną sprawą jest polemika, a inną poniżanie czy obraza.

Powstaje jednak pytanie, czy z prezydenta można się śmiać. Wydaje się, że komentatorzy mają prawo do pewnej granicy z jego gaf i wpadek żartować. Gdzie jednak leży ta granica? I to właśnie jest problem, bo jest ona niezwykle cienka, tak cienka jak granica między dobrym smakiem a kiczem, dobrym żartem a zwykłą złośliwością, ironią a poniżeniem, śmiechem a pogardą.

Niepokoić się więc będzie krytyką prezydenta Komorowskiego dopiero wtedy, gdy jego wpadki staną się pożywką wymierzonego przeciw niemu przemysłu pogardy. Lub gdy staną się pretekstem do niszczenia konstytucji lub polskiego ustroju. Jak długo jednak do tego dochodzić nie będzie, Bronisław Komorowski powinien uzbroić się w grubą skórę.

Komentarze
Bogusław Chrabota: Tusk zdecydował ws. TVN i Polsatu. Woluntaryzm czy konieczność
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Artur Bartkiewicz: TVN i Polsat na liście firm strategicznych, czyli świat już nie będzie taki sam
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Być sigmą – czemó młodzi wymyślają takie słówka?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kurs na gospodarczy patriotyzm i przeciw globalizacji. Pożegnanie Rafała Trzaskowskiego z liberalizmem
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Komentarze
Dlaczego Mercosur jest gospodarczą i geopolityczną szansą dla Unii Europejskiej