Obietnice wyborcze w kampanii wyborczej

Politycy obiecują chętnie i dużo – każdy na swoją miarę. Obietnice bywają konkretne: od bezpłatnych żłobków po darmowe tablety, od 100 milionów dla każdego po 3 miliony nowych mieszkań.

Aktualizacja: 05.09.2011 20:12 Publikacja: 05.09.2011 20:10

Albo ogólne i mgliste – że będzie lepsza przyszłość, cud, normalność, europejskość. Te drugie są o tyle bezpieczne, że ciężko za nie rozliczać – bo niby jakim narzędziem zmierzyć, czy "klimat w polityce" jest lepszy czy gorszy albo czy poczucie ufności lepsze jest od poczucia bezpieczeństwa

Wszystkie te obietnice (małe i duże, konkretne i ogólne) łączy jedno – mało kto daje się na nie nabrać. Jak pokazał niedawny sondaż TNS OBOP dla "Panoramy", aż 77 proc. Polaków nie wierzy, by partia, która wygra wybory (nieważne, jaka to partia będzie), spełniła swoje obietnice.

Zdawać by się mogło, że to oznaka dojrzałości – oto trzeźwi i rozsądni wyborcy oznajmiają w ten sposób, że nie dadzą się więcej oszukać. Ale w takim razie wypada zapytać, dlaczego ci rozsądni ponoć wyborcy chcą znów głosować na tych, którzy już raz obiecali im gruszki na wierzbie. Przecież gdyby potraktować dosłownie wszystkie obietnice Platformy Obywatelskiej sprzed czterech lat i rozliczyć ją dziś z realizacji, to wysokość deklarowanego dla niej poparcia w sondażach nie powinna przekraczać wartości jednocyfrowej, a szybuje gdzieś między 35 a 40 proc.

Jest i przykład w drugą stronę – partii, która sporo ze swych obietnic spełniła i nic jej to nie pomogło. W czasach, gdy Samoobrona współrządziła z PiS, rolnikom wyraźnie się poprawiło. A mimo to wyborcy partii Leppera odwrócili się od niej w kolejnych wyborach (w 2007 r. zdobyła ledwie 1,5 proc. głosów).

Czyżby zatem obietnice nie miały żadnego przełożenia na realną politykę? Czyżby był to tylko pusty rytuał demokracji, w którym obie strony zdają sobie sprawę z tego, że oszukują: politycy udają, że coś zrobią, wyborcy udają, że im wierzą? Jeśli tak jest, zwiastuje to ponurą przyszłość polskiej demokracji. Bo jak tu poważnie rozmawiać, kiedy obie strony twierdzą, że wszystko jest tylko na niby?

W sytuacji powszechnego braku zaufania – wyborców do polityków, polityków do konkurentów – jasna staje się recepta na sukces stosowana przez PO. Konkrety i kontrowersje omijać z daleka, budzić za to sympatię sugestią, że "przynajmniej się stara" (tak tłumaczyłbym sens hasła "Polska w budowie"). A starać się, jak wiadomo, można w nieskończoność.

Albo ogólne i mgliste – że będzie lepsza przyszłość, cud, normalność, europejskość. Te drugie są o tyle bezpieczne, że ciężko za nie rozliczać – bo niby jakim narzędziem zmierzyć, czy "klimat w polityce" jest lepszy czy gorszy albo czy poczucie ufności lepsze jest od poczucia bezpieczeństwa

Wszystkie te obietnice (małe i duże, konkretne i ogólne) łączy jedno – mało kto daje się na nie nabrać. Jak pokazał niedawny sondaż TNS OBOP dla "Panoramy", aż 77 proc. Polaków nie wierzy, by partia, która wygra wybory (nieważne, jaka to partia będzie), spełniła swoje obietnice.

Komentarze
Jerzy Haszczyński: Trump kontra Iran. Król NATO zrobi wszystko dla Izraela
Komentarze
Iran a sprawa wyborów w Polsce. Nie podpalajmy kraju, gdy świat płonie
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Cichanouski na wolności. Niech Łukaszenko wybierze drogę Jaruzelskiego
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump idzie na całość. Ameryka na wojnie z Iranem
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kto może rozstrzygnąć wątpliwości w sprawie wyborów, czyli na progu katastrofy