"To jest nie do uniknięcia, że ktoś (...) będzie musiał płacić trochę więcej pieniędzy za leki" – powiedział premier Donald Tusk. "Więcej"? Przecież minister Kopacz w trakcie prac nad ustawą mówiła, że pacjenci będą płacić mniej! Więc kto to jest ten "ktoś", kto zapłaci "trochę więcej"? I ile to jest "trochę"?
Zdaniem analizującej rynek medyczny firmy IMS Health nowa lista refundacyjna spowoduje wzrost współpłacenia pacjentów za leki – z poziomu 34 do 38 proc. Odpłatności pacjentów zostaną zwiększone w przypadku 45 schorzeń o kwotę 572 mln zł. W przypadku 17 schorzeń pacjenci zapłacą 269 mln zł mniej. Czyli generalnie zapłacą 303 mln więcej.
Cena jest w normalnych warunkach wynikiem relacji podaży i popytu. W przypadku lekarstw o podaży decyduje rząd – bo to rząd reguluje rynek, dopuszcza lekarstwa do obrotu, kontroluje ich import, ustala zasady ochrony patentowej itp. Kto jeszcze pamięta, gdy w 1994 roku po wprowadzeniu zakazu prywatnego importu ówczesny minister zdrowia uzasadniał, że jeśli ktoś ma pieniądze, to niech sobie nie wyobraża, że może sobie sprowadzić, co chce. Ja pamiętam, bo do ceny lekarstw doszły mi jeszcze koszty biletów lotniczych.
Ministrowie się zmieniali, a zakaz pozostał. Jednocześnie o popycie też decyduje rząd. Po pierwsze, obiecuje pacjentom "darmową opiekę zdrowotną", co oczywiście możliwe nie jest, bo nie ma niczego "darmowego" – pacjenci muszą zapłacić jako podatnicy. Ale ta polityczna obietnica wymusza jakieś próby jej realizowania. Producenci lekarstw doskonale o tym wiedzą, ustalając wysokie marże i słusznie oczekując, że rząd zapłaci, żeby się przypodobać wyborcom. W tym celu musi ich jednak opodatkować, ale większość wyborców jakoś nie łączy tych dwóch faktów.
Po drugie, urzędnicy płacą producentom lekarstw pieniędzmi podatników, więc mają dość lekką rękę w ich wydawaniu. Kto jeszcze pamięta, że odkąd pewien lek, który dostał się na listę refundacyjną w atmosferze politycznego skandalu, z listy tej został usunięty, cudownie potaniał w aptekach. I to trzykrotnie! Cuda, jak widać, się zdarzają.