Pakt fiskalny UE - porażka Donalda Tuska

Powstał już trzeci wstępny projekt tzw. paktu fiskalnego. Ani w pierwszym, ani w drugim, ani w trzecim dokumencie nie pojawił się zapis, o który najbardziej zabiegał rząd Donalda Tuska – dotyczący udziału Polski w spotkaniach krajów eurolandu w charakterze obserwatora.

Publikacja: 11.01.2012 19:31

Marek Magierowski

Marek Magierowski

Foto: Fotorzepa

Przed grudniowym szczytem UE i krótko po nim zarówno premier, jak i kilku ważnych ministrów odegrało spektakl pod tytułem "Wchodzimy do Unii pierwszej prędkości". Tusk popełnił elementarny błąd: obiecał narodowi coś, co od początku było poza jego zasięgiem. Takiemu arcymistrzowi politycznego piaru podobne wpadki nie powinny się zdarzać. A jednak...

Jako pierwszy obudził się Jacek Rostowski, który zaczął wyrażać wątpliwości co do treści paktu. Oczywiście, istnieje cień szansy, że Polska zostanie dopuszczona do stołu, aczkolwiek należy się raczej przygotować do kolejnego spektaklu, tym razem zatytułowanego: "Dlaczego nie podpisujemy tej umowy".

Tusk zapewne spodziewał się, że większość mediów zareaguje tak jak zwykle: przyjmując jego hurraoptymistyczne zapowiedzi za dobrą monetę. Sądził, że raz jeszcze uda mu się wytworzyć wokół siebie różową mgiełkę sukcesu, która ochroni go przed niewygodnymi pytaniami. Był zresztą w komfortowej sytuacji – gdy upubliczniano niekorzystne dla Polski paragrafy umowy, polscy żurnaliści byli zajęci liczeniem bączków, które nasi oficjele wręczyli oficjelom bratnich krajów w ramach prezydencji UE.

Okazało się jednak, że nie sposób przykryć wszystkiego pustą propagandą. Nawet Napoleon nie był w stanie przekuć klęski pod Waterloo w sukces. Wczoraj Tusk przyznał się do porażki. "Nie  jesteśmy wszechmocni"  – powiedział na konferencji prasowej.

Premier mógłby jeszcze lawirować, gdyby ostateczna wersja umowy miała zostać zredagowana za dwa lata, kiedy już wszyscy zapomną, o co w niej chodziło. Ale negocjacje powinny się zakończyć za niecałe trzy tygodnie. Sprawa jest zbyt świeża i zbyt oczywista, żeby ją – ot tak – zamieść pod dywan.

Wczorajsza skrucha premiera zwalnia Igora Ostachowicza z obowiązku wymyślania sposobu na to, aby Waterloo zamienić w Austerlitz. Ale ta porażka, tak czy inaczej, jest dla Tuska bardzo bolesna i wstydliwa.

Przed grudniowym szczytem UE i krótko po nim zarówno premier, jak i kilku ważnych ministrów odegrało spektakl pod tytułem "Wchodzimy do Unii pierwszej prędkości". Tusk popełnił elementarny błąd: obiecał narodowi coś, co od początku było poza jego zasięgiem. Takiemu arcymistrzowi politycznego piaru podobne wpadki nie powinny się zdarzać. A jednak...

Jako pierwszy obudził się Jacek Rostowski, który zaczął wyrażać wątpliwości co do treści paktu. Oczywiście, istnieje cień szansy, że Polska zostanie dopuszczona do stołu, aczkolwiek należy się raczej przygotować do kolejnego spektaklu, tym razem zatytułowanego: "Dlaczego nie podpisujemy tej umowy".

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka