Zamieszczona w weekendowym wydaniu „Rzeczpospolitej" („Plus Minus", 19–20 stycznia br.) rozmowa Roberta Mazurka z prof. Andrzejem Nowakiem jest bulwersująca. Nie dlatego jednak, że wywiadowany wypowiada sądy kontrowersyjne, a wywiadujący – mimo kilku dowcipów – nie jest w stanie z sądami tymi się zmierzyć.
Rozmowa jest bulwersująca, bowiem jest nieuczciwa. Już na samym początku mówi Andrzej Nowak: „Po Smoleńsku [...] okazało się, że dla niektórych polityków Katyń przestał być ludobójstwem, bo to się nie podoba Putinowi". Tymczasem to nie dla polityków, lecz dla prawników Katyń nie jest – i nigdy nie był – ludobójstwem. Katyń jest zbrodnią wojenną, co przecież wcale nie zmniejsza jego potworności. Mówiono o tym setki razy i czas to wreszcie przyjąć do wiadomości. Łączenie zaś tego poglądu z chęcią przypodobania się Puti- nowi jest już jakimś majaczeniem.
Dalej zaś na pytanie (w zamierzeniu pewnie dowcipne): „Powstańcy byli pisowcami?", pada odpowiedź najpoważniejsza: „Chyba tak, bo powstanie rozbudzało patriotyzm". Zawężenie patriotyzmu do jednej tylko opcji – insurekcyjnej – jest uproszczeniem. Jak bardzo takie uproszczenie jest złowróżbne, to przed laty pokazał Bolesław Prus we wstrząsającej noweli „Omyłka". Ale w wykonaniu Nowaka mamy coś jeszcze więcej: upartyjnienie patriotyzmu. Otóż dla każdego, kto uważa patriotyzm za najświętsze polskie słowo, sądy takie muszą być bluźnierstwem. Są one w istocie antypolskie, bo godzą w polską wspólnotę.
Andrzej Romanowski, prof. dr hab. (UJ, PAN)