Socjaliści znad Sekwany chcieliby ten miły okres przedłużyć – dla Francuzów. I przy okazji dla śródziemnomorskich braci nękanych przez kryzys – Greków, Hiszpanów, Cypryjczyków. A więc nie są tak egoistyczni i, broń Boże, skupieni na własnym narodzie i elektoracie. Chcą więc im darować część długów, a ściślej – zmusić innych, by zrezygnowali z odzyskania tego, co pożyczyli.

Dokument wysmażony przez polityków francuskiej Partii Socjalistycznej, który od wtorku ma być jej oficjalnym programem, pokazuje, jak rządzący w drugim co do wagi państwie Unii Europejskiej pojmują solidarność europejską: my już rządzimy prawie rok i nadal nie mamy pomysłu, jak oszczędzić, próby wyciśnięcia miliardów z naszych, francuskich miliarderów się nie powiodły, niech więc inni wezmą na siebie nasze koszty.

Ci inni to Niemcy. Skrytykowani w dokumencie w sposób rzadko słyszany w europejskich salonach – za perfidię, skandaliczne praktyki i niszczenie Europy. Portret Angeli Merkel nakreślony przez polityków francuskiej lewicy to uładzona wersja plakatów pojawiających się na demonstracjach na południu kontynentu. Czyli: Niemcy pod wodzą pani kanclerz mają tendencje do podporządkowania sobie innych narodów, jak w czasach Trzeciej Rzeszy.

Francuscy socjaliści nie powinni mieć złudzeń, buńczuczne hasła i obrażanie Angeli Merkel nie skłonią Niemiec do większych wydatków. Nie pomogą też w szukaniu europejskiego kompromisu, nie tylko w sprawie walki z kryzysem.

Ten dokument uderza w Niemcy, ale jest także przestrogą dla Polski. Zniechęca jeszcze bardziej do wstępowania do strefy euro. Bo robi się to powoli klub, w którym trzeba płacić na tych, którzy żyją na kredyt. Choćby byli to członkowie klubu z naszego punktu widzenia bogaci. Model solidarności europejskiej, w której biedni, ale trzymający budżet w ryzach Łotysze czy Polacy składają się na francuskich emerytów i cypryjskich rentierów, jest nie do przyjęcia.