Co ukrywa MEN

Po raz kolejny przyłapaliśmy resort edukacji na tym jak zataja przed społeczeństwem niewygodne dla reformy obniżającej wiek szkolny dane. Ministerialni urzędnicy twierdzą, że to nieprawdziwe zarzuty. Pokażmy więc wszystkie fakty.

Publikacja: 15.08.2013 15:33

Artur Grabek

Artur Grabek

Foto: Fotorzepa, Franek Mazur Franek Mazur

Od kilku miesięcy, w ramach wzmożonej akcji propagandowej, która ma zachęcić rodziców sześciolatków do posłania dzieci do szkół, minister edukacji Krystyna Szumilas powołuje się na badanie CBOS z 2011 r. „Edukacja małych dzieci". Ma z nich wynikać, że rodzice którzy podjęli taką decyzję, są z niej bardzo zadowoleni. Bardziej niż ci, którzy pozostawili swoje dzieci w „zerówkach".

10 czerwca zwróciliśmy się z prośbą do biura prasowego MEN o przekazanie wyników tych badań. Przez kilka tygodni byliśmy zbywani. Ministerstwo przekazało nam te informacje dopiero po tym, gdy poprosiliśmy o interwencję Centrum Informacyjne Rządu. Zanim jednak odpowiedź trafiła do naszej skrzynki mailowej (1 lipca), raport został umieszczony na jednej z „głębokich" podstron witryny MEN. Nawet przez chwilę nie zagościł na stronie głównej MEN, podobnie jak informacja o tym, że dołączono go do jednej z jej zakładek. Ministerstwo jednak utrzymuje, że w ten sposób dokonało publicznej prezentacji tych danych. Niezależnie od oceny tego zjawiska, niezaprzeczalne jest to, że badanie CBOS trafiło do domeny publicznej dopiero po tym, jak wystąpiliśmy do MEN o jego przekazanie.

O wiele ciekawsze wnioski przyniosła jednak jego lektura. Okazało się bowiem, że zawarte w nim dane są inne niż te, o których opowiada publicznie Szumilas. Co więcej, przemilczała ona podstawowy wniosek wynikający z tego badania, że 63 proc. ankietowanych stwierdziło, że edukacja szkolna powinna zaczynać się od 7 roku życia, a 76 proc. rodziców dzieci cztero- i pięcioletnich stwierdziło, że gdyby miało wybór, wysłałoby do szkoły dzieci w wieku 7 lat. Drugiego lipca zapytaliśmy ministerstwo, z czego wynikają te różnice i dlaczego MEN nie poinformowało o wszystkich danych z tego raportu. Otrzymaliśmy trzy różne wyjaśnienia tej sytuacji. Pierwsza, najbardziej kuriozalna, otrzymana przez nas 3 lipca brzmiała tak: „minister edukacji odwoływała się w nim (wpis na blogu Szumilas - red.) do rzeczywistych doświadczeń rodziców, którzy zdecydowali o wysłaniu swojego sześciolatka do szkoły. Opierając się na ich rzeczywistych doświadczeniach, wsłuchując się w ich głosy oraz biorąc pod uwagę obawy, minister edukacji ostrożnie oszacowała zadowolenie rodziców".

Problem polega na tym, że w swoim wpisie Szumilas nie pisze o swoich szacunkach, ale powołuje się na liczby z badania CBOS. Dopytujemy dalej. Tym razem rzecznik prasowy MEN pisze nam, że różnice wynikają z tego, że minister korzystała z wyników innych badań TUNSS (Test umiejętności na starcie szkolnym – badanie realizowane przez Instytut Badań Edukacyjnych - red.). Takie wytłumaczenie pojawia się też dzień później (4 lipca) na stronie ministerstwa. To także mało wiarygodne, bowiem kontekst wpisu Szumilas jasno wskazuje, że chodzi o badania CBOS. Prosimy jednak MEN o przesłanie wyników badania TUNSS, które potwierdzałyby te słowa. Choć prośbę wysłaliśmy na początku lipca, do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Kolejną, trzecią już wersję wyjaśnienia, MEN publikuje na swoich stronach internetowych 5 lipca. Nie ma już tam mowy o szacunkach minister Szumilas czy badaniach TUNSS. Okazuje się, że Szumilas bazuje na danych zebranych przez CBOS, które na jej zlecenie na początku roku zostały poddane dodatkowej analizie przez prof. Krzysztofa Konarzewskiego, pracownika Instytutu Badań Edukacyjnych. To wyjaśnia część nieścisłości w wypowiedziach Szumilas, ale nie wszystkie. Ponadto pojawiają się kolejne wątpliwości. CBOS, które poprosiliśmy o komentarz do sprawy, się od niej zdystansowało. „Jako agencja badawcza gwarantujemy najwyższą jakość pracy – zarówno merytorycznej jak i terenowej – przy projektach nam powierzanych. Nie odpowiadamy natomiast za sposób wykorzystania gromadzonych przez nas danych." - oświadczyło. Ponadto analiza prof. Konarzewskiego, która pojawia się na stronach IBE 5 lipca, zdecydowanie różni się od tej, którą tego samego dnia przesyła nam prof. Konarzewski. Jest o wiele uboższa, przede wszystkim brakuje wyników, które nie są korzystne dla reformy. Nie ma w niej m. in. informacji o tym, że dzieci, które rozpoczynają szkołę w wieku sześciu lat, znaczniej częściej tracą entuzjazm do nauki, niż siedmiolatki. Pytamy o te różnice rzecznika Instytutu Badań Edukacyjnych Natalię Skipietrow. Ta przyznaje, że pomyliła się i umieściła na stronach niewłaściwą wersję pracy prof. Konarzewskiego. Właściwa pojawia się kilka dni później, dopiero po naszej interwencji. Tu znów nasuwa się pytanie, czy tak wygląda publiczna prezentacja danych?

Opinia publiczna mogła się z nimi zapoznać dopiero wczoraj, gdy opisaliśmy ją na łamach „Rz". Co ciekawe, w swojej odpowiedzi na nasz wczorajszy tekst, MEN na swoich stronach umieściło link do analizy prof. Konarzewskiego. Problem w tym, że link prowadzi do wersji okrojonej, tej umieszczonej tam przez pomyłkę.

Choć na naszą publikacje zareagowało zarówno ministerstwo edukacji jak i Instytut Badań Edukacyjnych, to żadna z tych instytucji nie odpowiedziała na podstawowe pytania jakie stawiamy w tekście. Dlaczego ministerstwo i podległe mu instytucje, w dyskusji o reformie obniżającej wiek szkolny, ukrywają niewygodne dla niej fakty? Dlaczego nie informują społeczeństwa o problemach, jakie noszą za sobą te zmiany? Dlaczego nie mówią, z czego te komplikacje wynikają, oraz jak i kiedy zamierzają je rozwiązywać. Aktywność tych instytucji ogranicza się jedynie do zarzutów, że przekazujemy informacje nieprawdziwe. Jakość tych komunikatów najlepiej oddaje uważna lektura fragmentu sprostowania wystosowanego przez IBE: „Nie jest też prawdą, że rodzice dzieci, które uczęszczają do zerówki znacznie częściej są zadowoleni z opieki nad dzieckiem niż rodzice pierwszoklasistów. Prawdą jest, że rodzice pierwszoklasistów są nieco mniej zadowoleni z opieki niż pozostali rodzice".

Od kilku miesięcy, w ramach wzmożonej akcji propagandowej, która ma zachęcić rodziców sześciolatków do posłania dzieci do szkół, minister edukacji Krystyna Szumilas powołuje się na badanie CBOS z 2011 r. „Edukacja małych dzieci". Ma z nich wynikać, że rodzice którzy podjęli taką decyzję, są z niej bardzo zadowoleni. Bardziej niż ci, którzy pozostawili swoje dzieci w „zerówkach".

10 czerwca zwróciliśmy się z prośbą do biura prasowego MEN o przekazanie wyników tych badań. Przez kilka tygodni byliśmy zbywani. Ministerstwo przekazało nam te informacje dopiero po tym, gdy poprosiliśmy o interwencję Centrum Informacyjne Rządu. Zanim jednak odpowiedź trafiła do naszej skrzynki mailowej (1 lipca), raport został umieszczony na jednej z „głębokich" podstron witryny MEN. Nawet przez chwilę nie zagościł na stronie głównej MEN, podobnie jak informacja o tym, że dołączono go do jednej z jej zakładek. Ministerstwo jednak utrzymuje, że w ten sposób dokonało publicznej prezentacji tych danych. Niezależnie od oceny tego zjawiska, niezaprzeczalne jest to, że badanie CBOS trafiło do domeny publicznej dopiero po tym, jak wystąpiliśmy do MEN o jego przekazanie.

Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Być sigmą – czemó młodzi wymyślają takie słówka?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kurs na gospodarczy patriotyzm i przeciw globalizacji. Pożegnanie Rafała Trzaskowskiego z liberalizmem
Komentarze
Dlaczego Mercosur jest gospodarczą i geopolityczną szansą dla Unii Europejskiej
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Koniec Baszara Asada, wielkiego zbrodniarza. Czego początek?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Komentarze
Idą wybory, więc Tusk i Hołownia są skazani na szorstką przyjaźń