Dawny działacz PZPR, współzałożyciel rolniczej „Solidarności", uczestnik chłopskich strajków, internowany w stanie wojennym, uczestnik obrad Okrągłego Stołu, potem poseł, senator, minister w rządach Tadeusza Mazowieckiego i... Jana Olszewskiego. Członek kilku partii, m.in. Unii Demokratycznej, lider Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego, doradca „Samoobrony", kandydat do parlamentu raz wspierany przez PO, innym razem przez PiS. Jednocześnie ideowy, ale potrafiący zadbać o własne interesy. O wyrazistych poglądach, ale nie tak skrajnych, aby przeszkadzały mu one w parlamentarnych rozgrywkach. Bardzo zaangażowany w budowę swoich kolejnych ugrupowań, ale też autentycznie zaprzyjaźniony z politykami wszystkich chyba partii, z których większość darzy go szacunkiem.
Balazs, latyfundysta z wyspy Wolin, w pewnym sensie – uwzględniwszy inne czasy i polityczne proporcje – pełni rolę Wincentego Witosa. Już dawno uzyskał finansową (a także mentalną) niezależność od polityki, stać go więc na to, aby zajmować się własnymi sprawami, i na zaangażowanie w sprawy publiczne, gdy uzna to za stosowne. Do jego gospodarstwa ponoć wciąż pielgrzymują politycy w potrzebie – gdy szukają mediatora, osoby znającej wszystkich i zaprzyjaźnionej ze wszystkimi. A Balazs – jak mówią powtarzane w Sejmie legendy – pokazuje im swoje monstrualne traktory, karmi śledziami przygotowanymi przez żonę, poi śliwowicą. I nigdy nie odmawia pomocy.
Dziś Artur Balazs nie odmówił pomocy Jarosławowi Gowinowi. Wsparcie dawnego lidera SKL nie gwarantuje rzecz jasna sukcesu Polsce Razem, bo i jemu samemu nie raz zdarzało się stawiać na niewłaściwego konia. Jednak polityczne kontakty i talenty Balazsa będą nie do przecenienia zarówno teraz, gdy trwa budowa nowej partii i można do niej przyciągnąć parę znanych nazwisk, jak i po wyborach.
Gdyby partia Gowina nie odpadła w przedbiegach i miała kiedyś negocjować wejście do rządowej koalicji, to jowialny brodacz z Wolina byłby nieocenionym wsparciem dla nieco kostycznego lidera. A gdyby Polsce Razem powinęła się noga i Jarosław Gowin po klęsce w eurowyborach był zmuszony przyłączyć się do kogoś silniejszego, mediacja Balazsa przyda się jeszcze bardziej.