Ołeksandr Turczynow zapowiedział już, że rozważa przeprowadzenie 25 maja ?– a więc w dniu przyspieszonych wyborów prezydenckich – referendum w sprawie ustroju kraju. Oznacza to, że polityk ten coraz słabiej opiera się postulatom Moskwy, która domaga się federalizacji Ukrainy. ?W dodatku brak zdecydowanych działań obronnych ze strony Kijowa tylko ośmiela Kreml do dalszych działań.

Można odnieść wrażenie, że historia wróciła do punktu wyjścia, którym był rok 1991. Rozpad ZSRR przypieczętował wówczas klęskę Rosji ?w zimnej wojnie. I choć wojska NATO nie odbyły parady zwycięstwa na placu Czerwonym, ta przegrana wywołała wśród wywodzących się z sowieckiego aparatu państwowego polityków rosyjskich głęboki resentyment, przypominający uczucia niemieckiej klasy politycznej okresu międzywojennego, która odczuwała chęć rewanżu za postanowienia traktatu wersalskiego.

Postawa Putina i Ławrowa to właśnie efekt tego resentymentu. W sytuacji, gdy po stronie zachodniej dziś zamiast mężów stanu pokroju Ronalda Reagana są polityczne liliputy, Kreml może się wreszcie odegrać za upokorzenie roku 1991. Przy okazji przekonaliśmy się, że integralność terytorialną Ukrainy – gwarantowaną ponoć przez rosyjsko-amerykańsko-brytyjskie porozumienie w Budapeszcie z roku 1994 – Rosja uznawała tylko formalnie. W rzeczywistości przez cały czas stała na stanowisku, że Kijów może robić tylko to, na co zgodę wyda Moskwa – a na integrację europejską zgody nie było.

Marzenia o tym, że po upadku komunizmu Zachód będzie strażnikiem ładu światowego, okazały się tylko mrzonką – wobec sytuacji na Ukrainie nie potrafił bowiem użyć żadnego skutecznego środka. Tym samym zwycięstwo w zimnej wojnie, przynajmniej z tej perspektywy legło w gruzach.