Choć z zupełnie innego powodu. Uświadamiam sobie mianowicie, że od czasu uzyskania niepodległości wszystko się w naszym kraju zmieniło na lepsze, poza jakością rządzenia. I nie mam tu na myśli przypadku pani wicepremier, która kompromituje się co drugą wypowiedzią, bo to jest w sumie drobiazg.
Jeśli ktoś spotu nie widział, to w kilkunastu obrazkach pokazuje on, jak Polska zmieniła się od początku lat 90. Oglądamy ludzi handlujących na łóżkach polowych i bazar w miejscu obecnego Stadionu Narodowego. A potem nowe drogi, wieżowce i efektowne centra miast. Wszystko w rytm beatlesowskiego „Hey Jude", dzięki któremu wiemy, że pan premier nigdy nie powinien publicznie śpiewać (do zobaczenia na YouTube). Kończy się to obrazkami lasów i pól, co sugerowałoby, że drzewa i zboża też rosną dzięki Unii oraz Donaldowi Tuskowi, co wydaje się jednak tezą nad wyraz ryzykowną.
Propagandowy i przedwyborczy charakter tego spotu jest aż nadto czytelny, mnie jednak uświadamia nie to, ile zawdzięczamy wsparciu Unii, bo to jest aż nadto oczywiste. Przypomina mi jednak, jak dużo odwagi i determinacji mieli ludzie przejmujący w 1989 roku od komunistów kraj w ruinie. A także to, że nawet jeśli nie mieli wtedy planu, to szybko go opracowali. Gdyby Tadeusz Mazowiecki i Leszek Balcerowicz działali tak jak premier Tusk czekający na mannę z Unii, bylibyśmy dziś mniej więcej tam, gdzie Ukraina. Bo przecież przeszkód im nie brakowało.
Nawet w króciutkim spocie widać obraz nędzy i rozpaczy, jaki przedstawiał nasz kraj na początku lat 90. Tymczasem oni mieli odwagę wprowadzić drastyczne reformy dla dobra Polski, ryzykując utratę władzy. Dlatego właśnie jesteśmy w UE i NATO. Im to zawdzięczamy, bo przecież dalej było już tylko gorzej.
Ostatnim gabinetem, który próbował (w 1997 roku!!!) wprowadzać zmiany systemowe, dowodził Jerzy Buzek. Ile istotnych reform wprowadził przez siedem lat gabinet Tuska? Żadnej. Co udało mu się zrobić skutecznie poza pogrążeniem Polski w długach większych niż za Gierka?