Jak jednak nazwać przypadek czegoś, co odbywa się nie tylko w sferze werbalnej, lecz także w estetyce?  Może inspiracją freudowską? Ulegli jej ostatnio czołowi niemieccy specjaliści od reklamy, przygotowując plakat sławiący zwycięstwo Niemiec na mundialu.  Ów triumf tak ich ucieszył, że projekt, z którego dochód ma być przeznaczony na sport młodzieżowy, przygotowali w stylu budzącym najgorsze skojarzenia.

Otóż na górze umieszczono napis „Gott muss Deutschlandfan sein"(czyli „Bóg musi być fanem Niemiec"), poniżej niemiecki herb z czarnym orłem w kółku, otoczonym kręgami: ciemnożółtym i brązowym. Albo, jak kto woli, brunatnym.

Gdyby coś podobnego zaprojektował Polak, natychmiast zostałby zaatakowany za odwoływanie się do estetyki faszystowskiej, Niemców chroni przed podobnym oskarżeniem pancerz politycznej poprawności, niepozwalający przypominać im o wojnie. Ale jako żywo, gdyby czarny orzeł trzymał w szponach swastykę, idealnie pasowałoby to do kompozycji. A każdemu, kto ma dobrą pamięć, całość przypomina klamry pasów żołnierzy Wehrmachtu z hasłem „Gott mit uns" („Bóg z nami"). Co prawda poniżej orła też jest tekst, jako że pełne hasło brzmi: „Bóg musi być fanem Niemiec, w przeciwnym razie nie pozwoliłby swoim synom grać z nami", ale to jeszcze pogłębia skojarzenia. Jako że nawiązuje (nieświadomie?) do nietzscheańskiej frazeologii nazistów upatrującej w Niemcach nadludzi.

Jeśli to dowcip, to nad wyraz ciężki, przywodzący na myśl parodię Monty Pythona. Jak pamiętają wielbiciele brytyjskich komików, najśmieszniejszy dowcip świata, który otwarcie obśmiewał poczucie humoru naszych zachodnich sąsiadów, również napisano po niemiecku. Niestety w przypadku przygotowanego w ostatnich dniach plakatu nie można mieć pewności, czy to żart. Ale nawet jeśli to tylko podświadomość w momencie uniesienia wydobywa z Niemców to, o czym cały świat próbuje zapomnieć, mamy powody ?do zaniepokojenia.