Polska sprawę tajnego więzienia CIA na naszym terytorium przegrała. ETPC uznał więc, że złamała kilka artykułów europejskiej konwencji praw człowieka. To oczywiście przykre, choć nie wiem, czy na przykład przypisane Polsce naruszenia prawa do poszanowania życia prywatnego podejrzanych o terroryzm to powód do wielkiego wstydu.
Strasburskiego wyroku nie da się sensownie ocenić bez odpowiedzi na pytanie, dlaczego Polska kilkanaście lat temu pozwoliła Ameryce, by jej agenci robili tu, co chcą i jak chcą, nie informując o tym gospodarzy.
A tamtej decyzji nie wolno odrywać od okoliczności, w których ją podejmowano. Był to okres, gdy świat nie mógł się otrząsnąć po ataku terrorystów islamskich na Amerykę. I, co nie mniej ważne, drżał, że zaraz dojdzie do następnego, już w innym miejscu znienawidzonego przez fundamentalistów Zachodu. Wtedy kwestią godzin wydawało się to, czy uda się wydobyć od najbliższych współpracowników Osamy bin Ladena informację, która pozwoli uratować tysiące ludzi.
Sposób jej wydobycia był na jednej szali, na drugiej zaś życie niewinnych cywilów. Są tacy, których niezależnie od okoliczności najbardziej martwią metody postępowania z terrorystami. Ale nie wszyscy mają taki komfort, niektórzy muszą dokonywać poważnych wyborów, mając na uwadze interes państwa.
Można się zastanawiać, dlaczego kilkanaście lat temu naszym władzom wydawało się, że interes ten polega na całkowitym podporządkowaniu się amerykańskiej wizji walki z terroryzmem, której ceną było złamanie prawa? Z każdym rokiem wydawało się to coraz dziwniejsze, bo coraz bardziej zapominaliśmy o tamtej atmosferze lęku przed islamskim terroryzmem i stawaliśmy się, jak przystało na Europejczyków, coraz bardziej krytyczni wobec Ameryki.