To sygnał, że wyborcy zdają się pokładać coraz większą nadzieję w połączonych siłach PiS z drobniejszymi partiami. Ta nadzieja wiąże się jednak z odpowiedzialnością, która ciąży przede wszystkim na liderach Prawa i Sprawiedliwości. Muszą oni dowieść, że zjednoczenie prawicy jest realnym poszerzeniem oferty dla konserwatywnych wyborców, a nie piarowskim zabiegiem, który skończy się kłótniami, secesjami czy frakcyjnymi niesnaskami.
PiS powinien się też powstrzymać od triumfalizmu. W ostatnim roku partia Jarosława Kaczyńskiego wiele razy wyprzedzała PO, by potem tę przewagę spektakularnie tracić. Kolejny sondaż pokazujący świetne wyniki powinien więc raczej skłonić liderów ugrupowania do analizy wcześniejszych błędów niż rozpoczęcia dzielenia skóry na niedźwiedziu.
Jeśli bowiem zjednoczona prawica naprawdę chce być alternatywą dla PO, musi przedstawić plan rozwiązania najpoważniejszych problemów Polski. Odpowiadanie, że receptą na kryzys jest odsunięcie Donalda Tuska od władzy, jest niewystarczające. Za rok może uda się Tuska od władzy odsunąć i co wtedy?
Jarosław Kaczyński, Zbigniew Ziobro i Jarosław Gowin są zgodni co do pomysłów na walkę z kryzysem demograficznym, ale jeśli idzie np. o gospodarkę czy sprawę wieku emerytalnego, trudno sobie wyobrazić bardziej odległe poglądy niż PiS i Polski Razem. Prawica powinna też przedstawić spójny pomysł na działanie ?w sprawie konfliktu ukraińsko-rosyjskiego. PiS i jego sympatycy uwielbiają powtarzać, że w tej kwestii to oni mieli rację. Sęk w tym, że racja to słaba waluta w polityce, ?a prawica nie pokazała jeszcze żadnego scenariusza.
Dla Donalda Tuska zaś ten sondaż powinien być nie tyle dzwonkiem alarmowym, ile biciem na trwogę. Dystans, który dzieli dziś PiS od partii Tuska, dowodzi, że Polacy dramatycznie szukają alternatywy dla Platformy. Zamiatanie afery taśmowej pod dywan brutalnie się na politykach PO zemściło. Pytanie, czy dalej będą szli w zaparte, zmierzając ku katastrofie, czy może kolejny raz zawalczą o wybaczenie wyborców.