To był jedyny zgon podczas zakończonego wczoraj jubileuszowego 20. Przystanku Woodstock, jednak policyjne statystyki na tym się nie kończą. Do godziny 7. rano w niedzielę policja odnotowała 148 przestępstwa. Były w tym 86 przypadki posiadania narkotyków i 45 kradzieże.
Obrońcy imprezy twierdzą, że w czasie festiwalu Kostrzyn nad Odrą jest drugim po Warszawie najgęściej zaludnionym miastem w Polsce, więc negatywne zjawiska w jakiejś skali muszą tam wystąpić. Podobną argumentację można było usłyszeć przed kilkoma laty, gdy reportaż „Przystanek Woodstock – przemilczana prawda" wyemitowała Telewizja Trwam. Wynikało z niego pokrótce, że uczestnicy festiwalu to rzadko trzeźwiejący, narkotyzujący się sataniści. Telewizja musiała za niego przeprosić, a wychodząc z sądu Jurek Owsiak uniósł ręce w geście tryumfu.
Reportaż był pewnie trochę zmanipulowany, ale mimo to trudno mi jest uwierzyć, że Przystanek Woodstock jest najbezpieczniejszym miejscem na ziemi. Nie podobają mi się łatwe do znalezienia w sieci zdjęcia zdemolowanych przez woodstockowiczów wagonów pociągów. Do myślenia dają mi równie dostępne opisy na forach internetowych o tym, jak łatwo na festiwalu można kupić narkotyki.
O tym „Gazeta Wyborcza" nie wspomina. W dzisiejszym numerze oprócz artykułu o spotkaniu z prof. Muhammadem Yunusem zamieściła za to przesłodzony reportaż o niemieckich gościach festiwalu, którzy w Kostrzynie „rozkoszowali się słowiańską swobodą".
Dlatego, nie ukrywam, mam do liberalnych mediów żal. Zamiast całej prawdy o Woodstocku serwują nam półprawdy. Ato nic innego jak wprowadzanie w błąd rodziców, którzy chcieliby mieć rzetelną informację, wysyłając na Woodstock dzieci. Mam żal też do polityków i innych tzw. autorytetów, którzy tak chętnie pojawiają się na przystanku, licząc chyba głównie na zdobycie głosów, promocję swoich płyt i książek.