Co istotne, wynika to nie tylko z deklaracji wygłaszanych podczas wizyty w naszym kraju, bo to można by było uznać za kurtuazję wobec gospodarzy. Także z tego, co mówiła zaraz po wyborze na najważniejsze stanowisko w Unii.
Oczywiście można się trzymać tezy, że Ursula von der Leyen o Polsce myśli tylko w kontekście zarzutów o łamanie praworządności i innych unijnych wartości oraz że myśli o praworządności i innych unijnych wartościach tylko w kontekście Polski (ewentualnie jeszcze Węgier). Czyli że utknęliśmy na pozycjach wyznaczonych przez Fransa Timmermansa.
Ale to postawa tych, którzy wyłapują tylko to, co już słyszeli i im się bardzo spodobało, a nie reagują na to, co jest nowe. Podobno tak jest z utworami muzycznymi w wypadku ludzi po trzydziestce. Polityka to jednak nie piosenki naszej młodości.
Przeczytaj także: Ursula Von der Leyen: Szanujmy się
Ursula von der Leyen przedstawiła bowiem nowe podejście w trzech kluczowych dla przyszłości stosunków między Warszawą a Brukselą kwestiach: klimatu, praworządności i imigracji. Uczyniła to m.in. w opublikowanym tydzień temu wywiadzie dla czterech europejskich dzienników, w tym „Gazety Wyborczej".