Sąd Najwyższy: TVN przegrała z filmowcami Telewizji Niezależnej

Piotr Augustynek i Andrzej Jaskowski, operatorzy powstałej w stanie wojennym przy nowohuckich parafii opozycyjnej Telewizji Niezależnej, mają prawo do 400 tys. zł wynagrodzenia za wykorzystanie ich ówczesnych filmów.

Publikacja: 25.02.2019 06:16

Sąd Najwyższy: TVN przegrała z filmowcami Telewizji Niezależnej

Foto: Adobe Stock

Poszło o produkcję TVN z 2007 r. „Zwyciężymy. Wybory 1989", półtoragodzinny, dwuczęściowy film dokumentalny, w którym wprawdzie wskazano wśród autorów zdjęć obu filmowców, ale stacja nie miała ich zgody na wykorzystanie tego materiału. Pozwali ją więc za naruszenia ich autorskich praw osobistych oraz majątkowych, żądając dwukrotności kosztów licencji na korzystanie z takich utworów.

Jest powszechną wiedzą – przynajmniej w branży – że filmowcy ci byli praktycznie jedynymi osobami z opozycji dokumentującymi na południu Polski na taką skalę kluczowe wydarzenia lat 80., w szczególności protesty przeciwko władzy stanu wojennego. Gdy upadał PRL, w 1989 r. dokumentowali obrady Okrągłego Stołu i zaangażowali się w kampanię wyborczą, filmując wydarzenia na rzecz Komitetu Obywatelskiego „Solidarność", od którego, owszem, otrzymywali pewne materialne i logistyczne wsparcie, samochód, pieniądze na paliwo, kamerę, ale nie mieli z nim żadnej umowy. Swoje materiały filmowe przekazywali mu, aby przyczynić się do wygrania wyborów.

Miesięczny limit darmowych artykułów został wyczerpany

Teraz 4 zł za tydzień dostępu!

Czytaj 46% taniej przez 4 miesiące

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Czytaj bez ograniczeń artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Samorząd
Krzyże znikną z warszawskich urzędów. Trzaskowski podpisał zarządzenie
Prawo pracy
Od piątku zmiana przepisów. Pracujesz na komputerze? Oto, co powinieneś dostać
Praca, Emerytury i renty
Babciowe przyjęte przez Sejm. Komu przysługuje?
Spadki i darowizny
Ten testament wywołuje najwięcej sporów. Sąd Najwyższy wydał ważny wyrok
Sądy i trybunały
Sędzia WSA ujawnia, jaki tak naprawdę dostęp do tajnych danych miał Szmydt