Impact od lat skupia się na technologiach, które dotyczą polskich firm i polskiej gospodarki. Pani Pracowała w jednej z największych firm technologicznych. Jak dziś patrzy pani na podejście polskich przedsiębiorców do transformacji cyfrowej? Mówi się o niej wiele, ale z punktu widzenia wielu przedsiębiorców to jest koszt i zastanawiają się, czy warto iść tą drogą.
Dynamika tej dokonującej się właśnie transformacji cyfrowej jest bardzo różna w różnych sektorach. Ja jeszcze z perspektywy Microsoftu widziałam wyraźnie, że takie sektory, jak bankowość, handel detaliczny czy logistyka bardzo mocno przodują w rozwiązaniach cyfrowych. Sięgają po rozwiązania chmurowe, po sztuczną inteligencję. Natomiast na przykład małe i średnie przedsiębiorstwa niestety nie są w stanie nadążyć za tym tempem rozwoju. Aspekt kosztowy, o który pan pyta, pojawia się bardzo często jako przeszkoda we wdrażaniu nowych technologii. Dzieje się tak głównie dlatego, że w moim odczuciu podejście do tworzenia business case'ów pod nowe technologie następuje z zachowaniem starych zasad. Czyli oczekuje się pewnego business case'a pokazującego nakłady, czyli koszty. Nie zapominajmy, że to są także ogromne koszty ludzkie, bo oprócz samej technologii kosztuje także pozyskanie wiedzy. A dalej jest oczekiwanie, że w jakimś okresie czasu tak liniowo jak działa amortyzacja, nastąpi zwrot z inwestycji. Natomiast nowe technologie, zwłaszcza sztuczna inteligencja, mają to do siebie, że przynoszą efekt skokowy, pod warunkiem, że transformację cyfrową włącza się w strategię całej firmy. Czyli chodzi o zupełnie nowy sposób myślenia i podejścia do inwestowania.
Jakie branże najszybciej się cyfrowo transformują?
Akurat w swojej obecnej roli z poziomu rady nadzorczej Santandera obserwuję to w sektorze bankowym. Jest on od lat chwalony za innowacyjność i za to, że przeskoczył pewną epokę, na przykład czasy czeków. Dzisiaj z kolei przeskakuje albo wskakuje w sztuczną inteligencję. Obserwuję to w Banku Santander, gdzie odbywa się właśnie ogromna migracja do chmury ponad 400 terabajtów danych. To jest gigantyczne przedsięwzięcie, które wymaga oczywiście nakładów finansowych. Ale idea jest taka, że powstaną w ten sposób nowe modele biznesowe, że będzie możliwa obsługa klientów w czasie rzeczywistym. A więc potrzebne było wizjonerstwo właściciela, zarządu po to, żeby podjąć tę odważną decyzję pójścia w nowe technologie w bankowości.
Od razu rodzi się pytanie o ryzyka, zresztą nie tylko w tej branży. Bo z jednej strony oczywiście mamy nowe technologie, a z drugiej wymogi regulacyjne, które dotyczą sektora. Czy da się to połączyć?
Oczywiście, że się da. Akurat regulator bankowy jest otwarty na nowe technologie, zwłaszcza w kontekście cyberbezpieczeństwa. Bo choćby wraz z wybuchem wojny w Ukrainie pojawiły się zmasowane ataki na sektor bankowy, ale też na wiele innych sektorów gospodarki. I tutaj bardzo ważne jest cyberbezpieczeństwo, gra zespołowa, potrzeba współpracy. Potrzeba także pozyskania wiedzy po to, żeby sprostać tym zagrożeniom.
A skoro mowa o wiedzy, to trudno nie zapytać o SGH. Jest pani przewodniczącą Rady Uczelni, czy obserwuje pani, że uczelnie, które z natury są uczelniami ekonomicznymi, także idą w stronę cyfrową, wykorzystują nowe technologie w kontekście prowadzonych studiów?
Absolutnie tak. Jestem bardzo dumna, bo jestem absolwentką SGH, a teraz mam wielką przyjemność przewodniczyć Radzie Uczelni. I widzę, że sama uczelnia wyposażyła siebie w narzędzia cyfrowe, czyli idzie taką drogą, powiedziałabym, bardzo poprawną, żeby przede wszystkim wiedzieć, jak wykorzystać narzędzia cyfrowe do obsługi swoich interesariuszy, studentów, pracowników. A poza tym wyższe studia mają w moim odczuciu ogromne znaczenie. Uczelnie ekonomiczne mają do odegrania wielką rolę, dlatego że w wielu sytuacjach okazuje się, że blokerem transformacji cyfrowej są zarządy firm, osoby, które stoją na czele wielkich organizacji, w których rękach jest przyszłość tych firm. Umiejętność strategicznego działania w dobie transformacji cyfrowej jest fundamentalna, a to właśnie może dać SGH. To również mogą dać inne uczelnie ekonomiczne i techniczne, które współpracują ze sobą i bardzo mocno widzą tę swoją rolę, wręcz misję niesienia kaganka wiedzy w tym kierunku.
Rozumiem, że blokada, o której pani powiedziała, wynika zapewne z obawy, czy poniesione koszty przyniosą w dłuższej perspektywie oczekiwane zyski?
Wracamy do początku naszej dyskusji. Do tego, że generacja X, która dzisiaj najczęściej pełni funkcje przywódcze w firmach, to jest moja generacja. Ja również nie jestem digital natives, więc moją pierwszą myślą także nie jest sięganie po narzędzia cyfrowe. Ale tego się trzeba nauczyć, trzeba to w sobie wypracować. A przede wszystkim trzeba mieć otwarty umysł na to, by zrozumieć, że coś, co się do tej pory robiło i co przez ostatnie 30 lat przyniosło sukces polskiej gospodarce, teraz wymaga nowego podejścia.
Mówiąc o cyfrowej transformacji wspomniała pani o przenoszeniu przez Santandera danych do chmury. Temat chmury pojawił się na polskim rynku kilka lat temu. Były opinie, że staniemy się zagłębiem chmurowym, bo pojawili się gracze z zagranicy, pojawił się też Operator Chmury Krajowej. Polskie firmy z chmurą są już związane na co dzień. Nie boją się przenoszenia do niej danych.
Doświadczenie jeszcze z Microsoftu podpowiada mi, że to jest faza wstępna, ale rozwojowa. Jest sporo ograniczeń, także mentalnych. Pojawia się właśnie obawa o to, które dane i gdzie powinny być przechowywane, gdzie są bezpieczne, gdzie są łatwo dostępne. Z drugiej strony rośnie świadomość tego, że rozwiązania chmurowe są bardzo bezpieczne, że bez nich nie ma wielkoskalowej sztucznej inteligencji, czyli tej, która pozwala reagować w czasie rzeczywistym, która pozwala budować nowe modele biznesowe i zwiększać dostępność firm dla klientów. W związku z tym, mówiąc w pewnym uogólnieniu, uważam, że firmy są w tej chwili na ścieżce dogłębnego zrozumienia roli „uchmurowienia” dla swojej przyszłości, dla długofalowej strategii.
Partner rozmowy: SGH