Podczas aresztowania w domu Dutroux znaleziono ogromne ilości kaset wideo z pornografią dziecięcą. Pedofil twierdzi, że jest jedynie małą rybką w dużej sieci. Do tej pory nie ma odpowiedzi na pytanie, czy za czynami Marca Dutroux stał ktoś jeszcze. Skandaliczne zaniedbania podczas śledztw, tajemnicze śmierci świadków. Wnioski nasuwają się same, ale komisje śledcze zaprzeczają. Winny jest wyłącznie Dutroux i trójka jego wspólników. Być może dziewczynki musiały umrzeć, by nikt nie dowiedział się prawdy.
Przed śmiercią przeżywały piekło. Powoli umierały z głodu i pragnienia w małych, ciemnych celach. Osamotnione. Dutroux wmawiał im, że rodzice je opuścili, nie chcą zapłacić okupu porywaczom i to on jest ich wybawcą. Dziewczynki pisały listy, w których błagały o pomoc, obiecując poprawę, licząc, że rodzice zaczną je kochać i uratują z opresji. Czy Marc przenosił na swoje ofiary odrzucenie, którego doświadczył w dzieciństwie?
Niekochany psychopata
Marc Dutroux urodził się 6 listopada 1956 r. w Ixelles jako najstarszy z pięciorga dzieci małżeństwa nauczycieli. Twierdzi, że był niekochany. Matka nie paliła się do ślubu z ojcem. Zaszła w ciążę na pierwszej randce i obecność Marca nieustannie przypominała jej o życiowej porażce. Być może dlatego przy każdej okazji chętnie pozbywała się go z domu. Już jako pięciolatek odbywał codziennie półgodzinną podróż pociągiem do szkoły, którą wybrali mu rodzice. Mógł uczyć się obok domu, gdzie pracowali, ale uznali, że to zła szkoła. Brak codziennego nadzoru nad tak małym dzieckiem nie był normalny nawet w tamtych czasach. Rodzice twierdzą, że w tych podróżach towarzyszył Marcowi, a później i jego bratu Paulowi, znajomy rodziców. Miał mieć na chłopców oku. Jednak ani oni nie pamiętają tego mężczyzny, ani dziennikarze śledczy nigdy nie trafili na ślad tajemniczego opiekuna.
Marc często zmieniał szkoły. Ojciec twierdził, że syn przysparzał wielu problemów. W rzeczywistości to pan Dutroux wszczynał awantury, z powodu których chłopiec musiał opuszczać placówki. Bił go za najmniejsze przewinienia i szukał okazji, by pozbyć się syna z domu. Dzięki temu chłopiec znalazł się na jakiś czas w miejscu, gdzie przez moment był szczęśliwy – w domu babci. Tam nauczył się, że jeśli będzie żalił się na brutalność rodziców, zostanie nagrodzony. Babcia pocieszała wnuka słodyczami i prezentami. Chłopak bardzo się z nią związał. Uspokoił się i przestał sprawiać kłopoty. Nie wyszło mu to na dobre. Dziadek napisał do państwa Dutroux, że z ich synem jest już wszystko w porządku. Nie przysparza żadnych problemów wychowawczych, więc mogą go zabrać do domu. Czas odpoczynku się skończył.
W trakcie śledztwa psychologowie określili Marca Dutroux jako psychopatę i ofiarę brutalnego wychowania. Są dwa wydarzenia, które dowodzą, że potencjalna empatia mogła się w nim jednak rozwinąć. Podobno jako dziecko uratował tonącego chłopca, a później opiekował się koleżanką hiszpańskiego pochodzenia, która z powodu bariery językowej nie mogła odnaleźć się w środowisku szkolnym. Dorastanie w ciągłym odrzuceniu, osamotnienie, doświadczanie przemocy fizycznej i psychicznej nie dały szansy na stłumienie psychopatycznych skłonności. Siostra Marca wspomina go jako nerwowego i zamkniętego w sobie chłopaka. Opowiada o jego dziwnych nawykach: „Nie pozwalał sobie przeszkadzać, ale nigdy nie zamykał drzwi do pokoju. Potrafił długo leżeć, wpatrując się w sufit i drżąc na całym ciele”. Nikt nie wiedział, co się z nim działo.