Wino Krzyżaków

Wraz z upadkiem Akki zakon krzyżacki rozpoczął poszukiwania lokalizacji dla swojego władztwa. Ich siedzibą w nieodległej przyszłości miały się stać Prusy, co również wpłynęło na historię wina w regionie.

Publikacja: 13.07.2023 21:00

Kadr z filmu „Krzyżacy” (1960 r.) w reżyserii Aleksandra Forda

Kadr z filmu „Krzyżacy” (1960 r.) w reżyserii Aleksandra Forda

Foto: POLFILM/EAST NEWS

Jedną z podstawowych zasad zakonów rycerskich powstałych w Ziemi Świętej było ślubowanie życia w pokorze i ubóstwie. Bracia mieli otrzymywać w ciągu dnia określoną porcję żywności i napitku, co miało umacniać ich umiarkowanie. W dodatku byli zobowiązani do tego, by nie przywiązywać się do dóbr doczesnych i nie gromadzić majątku, a wszystko w celu pełnienia służby na rzecz wspólnoty Kościoła. Jasne się stało z czasem, że bez odpowiedniego uposażenia zakony rycerskie nie będą mogły spełniać swojej roli. Stąd też ówcześni możnowładcy i rycerze posiadający majątki w Ziemi Świętej przeznaczali ich część na potrzeby zgromadzeń rycerskich. Odpowiednią ich ilość otrzymał także zakon krzyżacki, założony przez niemieckich kupców z Bremy i Lubeki podczas oblężenia Akki w 1190 r.

W ramach gospodarczego zaplecza zakon krzyżacki posiadał w Ziemi Świętej m.in. winnice. W świetle źródeł wzmiankowanych jest kilka z nich: od 1196 r. były to m.in. winnice w Jafie, Antiochii, Sydonie czy Shuf. Statuty zakonu krzyżackiego dość dokładnie podają opis winnic nabytych w 1220 r. w okolicach Mi’liji (dzisiejsza Galilea – przyp. aut.), gdzie znajdował się zamek wybudowany w 1160 r. przez krzyżowców – Castellum Regis. Został on przekazany przez Ottona z Botenlauben, frankońskiego hrabiego, zakonowi krzyżackiemu za sumę 7 tys. srebrnych grzywien. W sąsiedztwie tej fortecy krzyżowców znajdowały się liczne winnice należące do możnych rycerzy, a także arcybiskupów nazaretańskich. W latach 1220–1243 zakon krzyżacki stopniowo wykupywał okoliczne posiadłości z rąk rycerzy. Dwie dekady później Galilea została najechana przez sułtana Mameluków Bajbarsa. W trakcie ataku muzułmanów Castellum Regis zostało zdobyte i zniszczone. Ostateczny upadek państw krzyżowych i przeniesienie siedziby wielkiego mistrza zakonu do Wenecji stało się impulsem do poszukiwań miejsca na podwaliny nowego państwa. Droga ta, przez Węgry i Śląsk, wiodła do Prus. Wraz z przejęciem ziem pogańskich Prusów, następnie od 1308 r. Pomorza Gdańskiego, do tych ziem napływali osadnicy niemieccy przynoszący swoją kulturę i wiedzę, w tym o uprawie winorośli.

Czytaj więcej

Europejskie rycerstwo i krzyżackie rejzy

Wino w Prusach

Możliwość produkcji wina na obszarze znajdującym się pod władzą zakonu krzyżackiego była ściśle związana z klimatem panującym na terenie Pomorza Gdańskiego i w Dolinie Dolnej Wisły. W świetle dotychczasowych ustaleń z zakresu badań nad historią klimatu wiemy, że okres XIII–XIV w. dla tej części Europy był względnie ciepły, a także wilgotny. Notuje się co prawda stopniowe ochłodzenie w latach 1370–1440, ale istniała tendencja utrzymywania się temperatur powyżej 20 stopni Celsjusza. Miało to dość duże znaczenie dla upraw winorośli na tym obszarze. Roślina nie potrzebuje wysokich temperatur, wystarczają jej do wzrostu umiarkowanie ciepłe miesiące trwające przez dłuższy czas.

Uprawa winorośli w rejonie Wisły i na Pomorzu Gdańskim rozpoczęła się na długo przed ustanowieniem władzy zakonu krzyżackiego w regionie. 3 grudnia 1226 r. na Lateranie ówczesny papież Honoriusz III wystawia przywilej dla zgromadzenia cystersów w Oliwie (dzisiejsza dzielnica Gdańska). Wśród potwierdzenia posiadłości cysterskich wymienia m.in. winnice znajdujące się w pobliżu klasztoru. Z pewnością wielkość tych upraw oraz skala produkcji zaspokajała potrzeby samego zgromadzenia lub niewielka część zapasów trafiała na lokalny rynek.

Czytaj więcej

Krzyżacy, wstęp do demitologizacji

Ze względu na warunki glebowe najdogodniejszym obszarem upraw winorośli stała się dolina dolnej Wisły. Winnice były zakładane w pobliżu miast, a także w rejonie części zamków. Źródła miejskie i rachunkowe wielokrotnie wskazują parcele poza obrębem murów miejskich, przeznaczone na ogrody. Część z nich dokładnie lokalizuje winnice na ówczesnych przedmieściach, choć nie wszystkie. W takich sytuacjach istotna jest zachowana informacja o osobach lub urzędnikach miejskich trudniących się opieką nad winnicą, piwnicą zamkową czy miejską, w których składowano wino. Z ramienia rady miasta Torunia zatrudniono do opieki nad piwnicą miejską winiarza, który był odpowiedzialny za właściwe przechowywanie beczek z winem, sprowadzanie importowanych trunków czy kontrolę jakości napitku.

Na przedmieściach Starego Miasta Torunia, w rejonie biegu rzeki Wisły, znajdowała się winnica opłacana w rachunkach szafarza (urzędnika odpowiedzialnego za sprawy gospodarcze zakonu na danym obszarze, w tym handel dalekosiężny) z Królewca na roczną kwotę 240 grzywien. Z kolei winnica, którą opiekował się ogrodnik o nazwisku Bowmgarte, była przypisana w księgach wykazów czynszów do Marienburga, czyli Malborka. Obydwa wyżej wspomniane przypadki wskazują, że winnice toruńskie miały złożoną strukturę własnościową. Należały nie tylko do samych mieszczan, ale także konwentów rycerskich zakonu w innych częściach ich państwa. Winnice są wzmiankowane także w innych miastach lub okolicach zamków należących do terytorium braci rycerzy, m.in. w Dzierzgoniu, Świeciu, Nowem, Chełmnie, a także na zamku malborskim.

Na własne i innych potrzeby

Rachunki związane z zakupami, a także spisy inwentarzowe nie oddają pełnych szacunków dotyczących wina na użytek braci rycerzy. Informacje te punktowo wskazują, ile beczek znajdowało się na potrzeby danego konwentu w określonym czasie. Inwentarze przedstawiają spisy uwzględniające kilka beczek z winem w danej piwnicy, jak i wykazy kilkunastokrotnie wyższe. Zdarzały się momenty, gdzie w piwnicach zamkowych konwentu składowano blisko 100 dużych beczek z winem. Wiele wskazuje, że część z nich szła na eksport. Wiadomo, że w 1395 r. Herman van der Halle, gdański rajca i komandor floty hanzeatyckiej broniącej Sztokholmu w czasie wojny z Danią, zamówił na użytek załogi blisko sześć łasztów toruńskiego wina, co odpowiadało w szacunkowych przeliczeniach objętości około 43 dużych beczek.

Tak duże zapasy przede wszystkim świadczyły o okresowym urodzaju, wynikającym z dogodnego klimatu dla uprawy winorośli. Landwein (wino rodzime, wino krajowe) w swojej historii miało okresy dogodnego wzrostu, co ciekawe, odnotowane w kronikach w formie wzmianek dotyczących ówczesnego klimatu. Choćby w kronice Lucasa Davida pod datą 1362 r. odnotowuje się w Prusach „głód i nieurodzaj, jednak dobry Bóg miał oszczędzić w swojej łaskawości miód i wino, które zazwyczaj będąc kwaskawe, w tym roku okazało się być nadzwyczaj dobre”.

Za obrót winem na terenie państwa krzyżackiego odpowiadali szafarze. W dużych ośrodkach miejskich mieli oni swoich przedstawicieli. Zdarzało się, że przełożeni danych konwentów (zgromadzeń braci w jednostkach administracyjnych) wykorzystywali do tego swoje kontakty z przedstawicielami rad miast, aby sprowadzać odpowiednie gatunki trunku. W koszt danej beczki z pewnością wliczono cło, koszt frachtu (transportu towaru) i opłaty za pośrednictwo w transporcie. Im dłuższa była trasa do pokonania przez towar i większa liczba pośredników, tym cena rosła. Wino było produkowane nie tylko w Prusach, ale także w posiadłościach zakonu zwanych baliwatami, znajdujących się na terytoriach innych państw, przede wszystkim cesarstwa niemieckiego.

Możliwość prowadzenia handlu przez zakon krzyżacki była regulowana za sprawą przywilejów, jakie zgromadzenie otrzymało zarówno od papieża, jak i cesarza. W 1219 r. Fryderyk II Hohenstauf wystawił przywilej handlowy dla zakonu umożliwiający obrót towarami. W latach 1257 i 1263 zakon krzyżacki otrzymał od papieża dwie bulle, w których określono podstawowe zasady handlu dla korporacji. Mógł on kupować towary na potrzeby własne i sprzedawać nadwyżki, jednak bez możliwości dodatkowych transakcji w celu osiągnięcia zysku. Między 1245 a 1246 r. zostały zniesione ważniejsze opłaty celne na Renie, które ułatwiły transport wina z baliwatów zakonu znajdujących się w rejonie Koblencji. W połowie XIII w. Krzyżacy dysponowali odpowiednimi instrumentami notarialnymi, aby spławiać beczki z winem reńskim po rzece bez uiszczania wysokich opłat celnych.

Obrót trunkiem podlegał regulacjom prawnym. Znane są wiążące dla miast hanzeatyckich instrukcje dotyczące ochrony jakości towaru. W 1417 r. z Rostoku został wysłany dokument, w którym napisano, że beczki z winem reńskim powinny być nietknięte w ramach wymiany handlowej, a sam trunek „takim, jakim je Pan Bóg stworzył”. Wino „fałszywe” uchodzące za reńskie mogło zostać rozpoznane poprzez dodanie substancji słodzących lub przypraw. Każdy kupiec dystrybuujący taką beczkę w handlu podlegał określonym konsekwencjom prawnym. W miastach północnej Europy należało w takiej sytuacji uiścić grzywnę lub było się skazywanym na infamię – za odmierzenie złej ilości wina lub sfałszowanie trunku można było przebić dno odważnika delikwenta i wystawić je na widok publiczny.

Gust i smak

Nie jest możliwe odtworzenie smaku trunków spożywanych w średniowieczu. Próba ich rekonstrukcji, w świetle zachowanych źródeł, może z kolei wiele powiedzieć o gustach i upodobaniach ówcześnie żyjących. Z pomocą przychodzą takie grupy źródeł, jak traktaty botaniczne lub medyczne, księgi kucharskie i teksty o charakterze literackim. Na podstawie przeanalizowanych dokumentów o różnym charakterze można w zasadzie podzielić zachowane informacje o trunkach na dwie kategorie. W pierwszym przypadku autorzy chwalą napitki za ich moc, walory smakowe, będące godne upamiętnienia na kartach kronik. W drugim z kolei teksty są ostrzeżeniem: przestrogą dla czytającego, aby nie sięgał po określone gatunki, gdyż spisujący zdążył poznać się na ich „trujących walorach”.

W literaturze Europy Zachodniej można zapoznać się z żartobliwymi opowiastkami wyśmiewającymi wyższe warstwy społeczne, ku pokrzepieniu serc i humoru niższych, nazywane fabliaux. Jedną z nich, poemat pod tytułem „La bataille des vins”, można potraktować jako pełną klasyfikację trunków znanych w średniowiecznej Francji. Wśród nich pojawiają się napitki określane jako najlepsze z dostępnych na rynku: greckie i pochodzące z Cypru, a wśród nich małmazja. Ten gatunek pojawia się kilkakrotnie w rachunkach zakonu krzyżackiego. Był on sprowadzany na dość istotne okoliczności: uczty w terminach rokowań pokojowych i negocjacji wielkich mistrzów z Królestwem Polskim i Wielkim Księstwem Litewskim. Na uczcie na cześć Ulryka von Jungingena w Toruniu w 1407 r. wymienia się 11 garnców małmazji nieznanego pochodzenia, przypuszczalnie z terenów greckich lub cypryjskich sprowadzonych przez kupców toruńskich, za które zapłacono niecałą grzywnę. W roku 1408 na rzecz wielkiego mistrza Ulryka von Jungingena i czas jego pobytu nad Niemnem w trakcie spotkania dyplomatycznego z królem Władysławem Jagiełłą i księciem Witoldem zakupiono dwie beczki małmazji za cenę ponad 29 grzywien.

Znamienny jest fakt utrzymywania z kasy zakonnej pobytu księcia litewskiego Świdrygiełły w latach 1402–1404, któremu kupowano wino rodzimej produkcji, jak i zagraniczne, w tym małmazję. Ówcześnie brat króla polskiego Jagiełły był stronnikiem Krzyżaków, których pragnął wykorzystać do osiągnięcia swojego celu – otrzymania tytułu wielkoksiążęcego na Litwie. Po okresie „niewoli” Jagiełło musiał uiścić zakonowi niemałą sumę za „wykupienie” swojego brata. Jednym z trunków pojawiających się na stole wielkiego mistrza było także wino określane mianem „Romanii”. Etymologiczny wywód nazwy prowadzi najprawdopodobniej na terytorium Cesarstwa Bizantyjskiego albo Cesarstwa Łacińskiego utworzonego przez krzyżowców po zdobyciu Konstantynopola w trakcie IV krucjaty. To wino sprowadzano poprzez piwnice miejskie w Elblągu lub Toruniu. Także do miast pruskich sprowadzano rywułę – trunek luksusowy, zestawiany na równi z winem greckim czy małmazją, a pochodzący najprawdopodobniej z północnych Włoch. O nim wypowiadał się legat cesarski Christoph von Thein, którego zdaniem mogło służyć nie tylko do celów konsumpcyjnych, lecz także leczniczych. Zamawiano je na potrzeby Konrada von Jungingena, aby wspomóc kurację w czasie choroby.

Na stole zamku malborskiego dominowało przede wszystkim wino reńskie, z racji możliwości produkcji w baliwatach zakonu na terenie cesarstwa, jak i sprowadzenia wina poprzez duże porty hanzeatyckie. Obok takich trunków w piwnicach zamku malborskiego pojawiło się także Landwein.

O jakości tego trunku wspominają dwie anegdoty. Pierwsza z nich, pojawiająca się dopiero w źródłach XIX-wiecznych i uchodząca za mało wiarygodną, mówi o jednym z gości na zamku malborskim w 1368 r., który po skosztowaniu wina pochodzącego z Prus miał rzec: „To jest prawdziwa oliwa, aż się wargi lepią”. Druga z kolei świadczy o zróżnicowaniu smaku trunków produkowanych w różnych częściach państwa zakonnego. Komtur z Windawy w 1467 r. prosił wielkiego mistrza w liście, żeby ten posłał mu chociaż jedną beczułkę toruńskiego wina, gdyż to wyprodukowane w jego komturii nie jest dobrej jakości. Anegdota ta dowodzi, że w północnych rubieżach państwa także podejmowano próby zakładania winnic, ale z mało zadowalającym skutkiem.

Nie należy wykluczać, że i takie beczki znajdowały się w taborze wojsk krzyżackich w czasie bitwy pod Grunwaldem, o których w poetycki sposób pisał Jan Długosz: „Było oprócz tego w obozie i na wozach pruskich wiele kadzi wina, do których zbiegło się po pokonaniu wrogów umęczone trudami walki i letnim upałem wojsko królewskie (…). A król polski Władysław w obawie, by wojsko po upiciu się winem nie stało się niesprawne i łatwe do pokonania nawet przez tchórzliwego wroga, (…) kazał zniszczyć i porozbijać kadzie z winem. Gdy je na rozkaz króla bardzo szybko porozbijano, wino spływało na trupy zabitych, których w miejscu obozu wrogów był niemały stos, i widziano, jak zmieszane z krwią zabitych ludzi i koni płynęło czerwonym strumieniem aż na łąki Tannenbergu i wskutek jego bystrości stworzyło koryto potoku. Opowiadają, że to dało okazję do zmyśleń wśród ludu i plotek, które głosiły, że w tej bitwie wylano tyle krwi, że spływała ona jak rwący strumień”.

Końcem ery produkcji wina w państwie zakonu krzyżackiego w Prusach były przede wszystkim wojny polsko-krzyżackie. Na rozkaz króla Władysława Jagiełły w 1422 r., w trakcie trwającej wówczas wojny głodowej, spalono toruńskie przedmieścia i winnice. Sytuacja powtórzyła się w roku 1455 – tym razem to wojska krzyżackie pod dowództwem Ludwiga von Erlichshausena dokonały zniszczenia winnic w granicach wsi Mokre pod miastem. Wojny, a także ochłodzenie klimatu w erze nowożytnej, spowodowały kres uprawy winorośli na terenie Prus.

Obraz z XIX w. przedstawiający zamek w Malborku

Obraz z XIX w. przedstawiający zamek w Malborku

Krzysztof Chojnacki/East News

Rysunek przedstawiający zbiór i tłoczenie winogron w średniowieczu

Rysunek przedstawiający zbiór i tłoczenie winogron w średniowieczu

Realy Easy Star/Alamy/be&w

Jedną z podstawowych zasad zakonów rycerskich powstałych w Ziemi Świętej było ślubowanie życia w pokorze i ubóstwie. Bracia mieli otrzymywać w ciągu dnia określoną porcję żywności i napitku, co miało umacniać ich umiarkowanie. W dodatku byli zobowiązani do tego, by nie przywiązywać się do dóbr doczesnych i nie gromadzić majątku, a wszystko w celu pełnienia służby na rzecz wspólnoty Kościoła. Jasne się stało z czasem, że bez odpowiedniego uposażenia zakony rycerskie nie będą mogły spełniać swojej roli. Stąd też ówcześni możnowładcy i rycerze posiadający majątki w Ziemi Świętej przeznaczali ich część na potrzeby zgromadzeń rycerskich. Odpowiednią ich ilość otrzymał także zakon krzyżacki, założony przez niemieckich kupców z Bremy i Lubeki podczas oblężenia Akki w 1190 r.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie