Już w poprzednim miesiącu, przed wolnymi niedzielami, organizowane były promocje, jednak ostatnie dni były szczególne. – Biedronka nas po prostu znokautowała, mniejsze firmy nie są w stanie odpowiedzieć na obniżki cen nawet o 23 proc. – mówi prezes jednej z sieci supermarketów. – Co więcej, wszystko wskazuje na to, że dyskonty są gotowe na takie akcje przed każdą niedzielą, zatem tylko one na nowym prawie mogą zyskać.
Sieć nie poprzestaje na mocnych akcjach przed weekendami. Spektakularne promocje mają się odbywać także w inne dni. Najbliższa akcja zaplanowana jest już na 10 kwietnia.
Lidl też jest bardzo aktywny, jeśli chodzi o promocje. Jednak firma strzeże informacji o skali zainteresowania konsumentów i nie chce się nimi dzielić. – Dzięki nowej weekendowej ofercie promocyjnej „Tania Sobota" zauważyliśmy wzmożony ruch w sklepach Lidla. Chcielibyśmy jednak podkreślić, że jesteśmy na to przygotowani – mówi jedynie Aleksandra Robaszkiewicz, rzeczniczka Lidl Polska. – Co więcej, aby zapewnić klientom wystarczającą dostępność do naszych sklepów, zdecydowaliśmy się wydłużyć godziny ich otwarcia: w piątki i soboty do godz. 22. W poniedziałki i w kolejne dni robocze sklepy będą czynne od 7 rano.
Kłopot z zakazem
– O ile marzec oznaczał dopiero przedbiegi, jeśli chodzi o zakaz handlu w niedzielę, o tyle w kwietniu sektor już zdecydowanie mocniej odczuje skutki regulacji. Sklepy zamknięte będą bowiem w cztery z pięciu niedziel. O ile dla całego roku skutki ograniczenia handlu w niedzielę spowodują spadek sprzedaży w ujęciu wartościowym o ok. 5 proc., o tyle w samym kwietniu spadek może sięgnąć ok 10 proc. – mówi Andrzej Faliński, ekspert rynku handlowego. – Nie wszystkich spadki dotkną. Dyskonty dzięki wyjątkowemu nasileniu akcji promocyjnych powinny wyjść z tego starcia zwycięsko.
Z danych firmy badawczej Euromonitor International wynika, że kanał dyskontowy w Polsce kontroluje już ok. 30 proc. wydatków Polaków na kategorie FMCG (żywność i chemia gospodarcza) i z roku na rok się zwiększa. W tym roku miało być inaczej, zakaz handlu w niedzielę miał przesunąć część wydatków z kanałów nowoczesnych (hiper-, supermarkety i dyskonty) do sklepów tradycyjnych, ale już widać, iż konsumenci zachowują się inaczej.
Potwierdziło się z kolei, że klienci chętniej będą zawierali z tego powodu transakcje online. Jak już pisaliśmy w „Rzeczpospolitej" na podstawie danych PayU, w drugą i trzecią niedzielę marca w porównaniu z tymi samymi dniami lutego zawarto o 10 i 14 proc. więcej transakcji internetowych. Zestawiając dane tych dwóch niedziel z ich odpowiednikami w marcu 2017 r., wzrost jest bardziej znaczący: 20 i 25 proc.