Po piątkowej informacji Tupperware, że firma ma „poważne wątpliwości co do zdolności kontynuowania działalności” w poniedziałek kurs producenta pojemników do przechowywania żywności zapikował o 50 procent. Koncern podkreślał w komunikacie, że współpracuje z doradcami w celu znalezienia finansowania, ale to nie uspokoiło inwestorów giełdowych. I nic dziwnego – firma Tupperware ostrzegła bowiem, że bez zabezpieczenia dodatkowych środków nie będzie miała gotówki na bieżące finansowanie swojej działalności.
Dla ratowania firmy szukane są dodatkowe oszczędności w postaci zwolnień pracowników. Tupperware przegląda także swój portfel nieruchomości pod kątem tego, czego można się pozbyć, by zmniejszyć koszty.
- Tupperware wyrusza w podróż mającą na celu odwrócenie sytuacji i dzisiejszy dzień jest kluczowym krokiem na drodze do rozwiązania naszej sytuacji kapitałowej i płynnościowej. Firma robi wszystko, co w jej mocy, aby złagodzić skutki ostatnich wydarzeń i podejmujemy natychmiastowe działania w celu uzyskania dodatkowego finansowania i poprawy naszej sytuacji finansowej – mówił w komunikacie prasowym Miguel Fernandes, dyrektor generalny Tupperware.
Czytaj więcej
Peek&Cloppenburg z siedzibą w Dusseldorfie, czyli sieć sklepów towarowych z odzieżą znanych marek...
Będący w niektórych kręgach synonimem pojemnika na żywność koncern Tupperware walczy w ostatnich latach o utrzymanie się na rynku w warunkach rosnącej konkurencji. Zmieniająca się sytuacja zmusiła firmę do zmiany modelu sprzedaży i zawarcia umowy z detalistą (sieć Target) na sprzedaż swoich wyrobów. Koncernowi szkodzi bowiem „gwałtowny spadek liczby sprzedawców”. A ten z kolei napędzany jest zmniejszającym się zainteresowaniem konsumentów oraz tym, że młodsi konsumenci niespecjalnie interesują się marką.