Polityka darmowych zwrotów była jednym z motorów napędowych dynamicznego wzrostu rynku e-commerce. Pandemia dodatkowo upowszechniła internetowe zakupy i opcję, dzięki której klienci, korzystając z darmowych dostaw, zamawiali nawet po kilka rozmiarów sukienek czy butów, aby wybrać odpowiadający im model, po czym resztę odsyłali. Ciężar finansowy całej operacji logistycznej na wielu platformach e-handlu brali na siebie sprzedawcy.
Od początku roku jednak, przy szalejącej inflacji i rosnących cenach paliw, koszty usług kurierskich – w tym zwrotów – stały się dla branży kulą u nogi.
Kosztowna logistyka
Generalnie szacuje się, że internauci zwracają 18 proc. zakupów robionych online. To stosunkowo niewiele. Jednak np. w branży odzieżowej ten odsetek sięga już nawet 30–40 proc. (gdy w stacjonarnych sklepach zwroty stanowią ok. 9 proc.). To wedle ekspertów sprawia, że sklepy internetowe szukają sposobu, by przerzucić koszty na klienta. Rafał Brzoska, prezes InPostu, wskazuje, że ów trend można zaobserwować na wielu rynkach, nie tylko w Polsce.
– Koszt zwrotów, zwłaszcza na rynku brytyjskim, jest gigantyczny. W Polsce też zauważamy ten problem. Gracze z branży modowej zaczynają zmieniać swoją politykę – tłumaczy. I dodaje, iż należy spodziewać się, że w efekcie branża e-commerce zacznie wycofywać się z tak popularnych darmowych dostaw, a firmy koszty e-zwrotów będą „przerzucać” na kupującego.