Ważne deklaracje padły w ubiegłym tygodniu z ust premiera oraz ministra rolnictwa. Mateusz Morawiecki chce utrudnić sprzedaż żywności pod markami własnymi sieci handlowych. – Chcemy zaproponować ustawę, która w sposób obligatoryjny i realny obniży możliwość sprzedaży przez sieci wielkopowierzchniowe ich własnych produktów pod ich własną marką – zapowiedział w sobotę premier na Europejskim Forum Rolniczym w Jasionce.
Czytaj także: Najdroższe rodzime marki spożywcze warte setki milionów
Minister rolnictwa Jan Ardanowski zadeklarował natomiast na zjeździe Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich, że przedstawi przepisy, które nakażą sklepom zakupy co najmniej 50 proc. żywności z Polski, by stopniowo obniżać ilość zagranicznego towaru na półkach.
Poproszone o komentarz Ministerstwo Rolnictwa milczy, ale pomysł nie jest nowy, przed trzema laty wdrażała go Rumunia. Biuro Analiz Sejmowych (BAS) informuje, że tamtejsza ustawa nakazała, by 51 proc. żywności w sklepach pochodziło od miejscowych dostawców. – Chcemy wymusić na supermarketach obowiązek kupowania lokalnych produktów – mówi Jarosław Sachajko, poseł Kukiz'15, który zamówił tę analizę w BAS w 2016 r. – Ponieważ handel nie jest w naszych rękach, w sklepach często nie ma dostępu do polskich produktów – przekonuje poseł. BAS wspomina w analizie, że pomysł wywołał w Rumunii kontrowersje i sprzeciw sieci handlowych, nie wskazuje jednak na sprzeczność z przepisami unijnymi.
Inaczej widzą to polscy eksperci. – Taka ustawa byłaby sprzeczna z podstawowymi zasadami gospodarki rynkowej, a zasady UE nakazują równe traktowanie produktów wytworzonych w kraju i z importu – mówi prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC. Wprowadzenie nakazu zmusiłoby do interwencji Komisję Europejską. Profesor wskazuje na czysto polityczne tło tego pomysłu. – Sądzę, że minister z góry wie, że ten projekt jest nie do przeprowadzenia i nie o to chodziło, by go wprowadzić w życie, ale by pokazać, że dbamy o interesy polskich producentów – mówi prof. Gomułka. Dodaje, że „polskość" towarów jest trudna do ustalenia: żywność często ma importowane składniki, a restrykcje w kraju zachęciłyby do dyskryminowania polskiej żywności za granicą.