Ubieramy się przez cały rok

Sprzedażowe zrywy zdarzają się rzadziej, co czwarta firma z branży nie odczuwa już okresów większych obrotów. Polacy zmieniają zakupowe obyczaje.

Aktualizacja: 24.08.2017 11:51 Publikacja: 23.08.2017 20:17

Ubieramy się przez cały rok

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Zaskakujące wyniki przynosi badanie firmy PMR przeprowadzone w marcu 2017 r. Wynika z niego, że sezon bożonarodzeniowy jako szczególnie intensywny wskazuje już tylko 13 proc. sieci odzieżowych, inne okresy, takie jak posezonowe wyprzedaże czy debiut wiosennej kolekcji, uzyskały poniżej 10 proc. wskazań. 25 proc. firm wręcz mówi, że w ogóle nie obserwuje już szczególnych skoków sprzedaży w ciągu roku.

A sprzedaż rośnie

– Pod względem wartości sprzedaży obserwujemy dużą stabilność w ramach poszczególnych miesięcy całego roku. Wolumenowo przewagę ma natomiast sezon letni, kiedy klienci znacznie częściej dokonują zakupów produktów charakteryzujących się niższymi cenami niż te sprzedawane jesienią i zimą – mówi Grzegorz Lipnicki, prezes Top Secret. – Poszczególne sezony powoli zanikają, skraca się jednocześnie okres życia produktów, a klienci częściej dokonują zakupów, reagując emocjonalnie np. na aktualną pogodę, a nie planując ich długookresowo.

Inni producenci nieoficjalnie przyznają, że to po części efekt praktyk samej branży. – Rynek został popsuty, nie ma już w zasadzie sezonu wyprzedaży, ponieważ to hasło pojawia się w sklepach cały rok i ciągle, obok produktów oferowanych w ramach tzw. pierwszej ceny, stoją też wieszaki z przecenionymi – mówi szef jednej z marek. – Dodatkowo od wielu lat w zasadzie nie ma co mówić o kolekcji wiosenno-letniej czy jesienno-zimowej, ponieważ co miesiąc w sklepie część oferty jest wymieniana na nową. Kolekcji jest znacznie więcej, więc i rytm ich sprzedawania jest zupełnie inny niż przy dwóch dużych rocznie – dodaje.

Branża jest od kilku lat w dobrych nastrojach. Na ten rok PMR prognozuje, iż sprzedaż odzieży i obuwia zwiększy się o niemal 5 proc., do niemal 36 mld zł. Na rynku pojawiają się nowi gracze, rozwijający sieci w szybkim tempie. Przykładem jest choćby niemiecka sieć dyskontowa KiK, działająca w Polsce od pięciu lat. Obecnie ma już ok. 170 placówek, do końca roku ich liczba może wzrosnąć do 200.

Internet na fali

Szybki rozwój i obserwowane od kilku lat zwyżki wartości rynku to efekt zarówno zwiększającej się sprzedaży w sklepach stacjonarnych, jak i bardzo dynamicznie rozwijającego się kanału internetowego. Lider branży, czyli grupa LPP podaje, że już 6 proc. sprzedaży w Polsce oraz 4 proc. ogółem na wszystkich rynkach odbywa się właśnie w tym segmencie. Według planów cel 7–8 proc. powinien zostać osiągnięty w 2020 r., ale według zapowiedzi władz LPP stanie się to raczej szybciej.

Firmom sprzyjają też zachowania internetowych klientów, którzy dużo rzadziej niż mieszkańcy choćby Europy Zachodniej decydują się na zwrot kupionych w sieci ubrań. – Na rynkach angielskim i niemieckim zwroty sięgają 60 proc. zakupionych towarów. Sądzę, że to skończy się na poziomie 70 proc. Oznacza to, że żeby sprzedać 10 sztuk odzieży, musimy wysłać 30 – mówi w wywiadzie dla „Rz" Jacek Kujawa, wiceprezes LPP. Jego zdaniem odpowiednio połączone sprzedaże online i offline będą kluczem do obniżenia tych kosztów. – Bo chcemy zachęcić, żeby nawet po zamówiony online towar klient przyszedł do naszego sklepu, dzięki czemu ma darmową przesyłkę. Nam opłaca się to bardziej, bo i tak dostarczamy towar do salonów, klient z kolei nie musi czekać na kuriera. Jeśli towar mu się nie spodoba, to natychmiast oddamy mu gotówkę. Dzięki odpowiedniemu zastosowaniu omnichannelingu potrafimy zbić koszty logistyki i zdjąć z klienta koszty dostawy – dodaje.

Zwrot to nie problem

Zalando, największy internetowy sprzedawca odzieży podawał, że w jego przypadku poziom zwrotów to ok. 50 proc.

– Bezpłatna dostawa i zwroty to standardowe udogodnienia, które są dostępne od początku funkcjonowania naszej platformy. Polacy korzystają jednak z tej możliwości znacznie rzadziej niż zachodni klienci, co związane jest z różnicami między dojrzałym i niedojrzałym rynkiem – komentuje Giuseppe Tamola, country manager Zalando na Polskę, Włochy oraz Hiszpanię. – Polak podejmuje ostateczną decyzję w momencie złożenia zamówienia, natomiast Niemiec – gdy otwiera paczkę, którą otrzymał. Średni poziom zwrotów dla całej grupy wynosi około 50 proc., a w Polsce jest znacznie niższy – dodaje.

Jeśli chodzi o nasz kraj, to nieoficjalnie firmy mówią o 20–30-proc. poziomie wracających do nich e-zakupów.

Odzież to już najczęściej wybierana kategoria, jeśli chodzi o zakupy internetowe. Wartościowo jej udział jest niższy niż choćby w przypadku sprzętu elektronicznego czy artykułów budowlanych czy wnętrzarskich, jednak będzie szybko rosnąć. Także dzięki rosnącej ofercie produktów premium, co widać np. po sukcesie sklepu Gomez.pl.

Opinia

Grzegorz Pilch, prezes Vistula Group

W branży odzieżowej sezonowe różnice w wielkości sprzedaży faktycznie się wyrównują i popyt się stabilizuje, jednak w pewnym zakresie nadal je widać. W jubilerstwie są znacznie wyraźniejsze – grudzień generuje obroty z całego kwartału. Odzież na tym tle wypada znacznie bardziej stabilnie, to popyt rzędu ok. 1,5 standardowego miesiąca w innym okresie roku.

Oczywiście widzimy też różnice na korzyść miesięcy letnich – mówiąc o poziomie sprzedaży, a nie o generowanej wówczas marży. Polacy kochają obniżki i niższe ceny, zatem sezon wyprzedażowy przyciąga ich uwagę i osiągamy wtedy wyższą niż średnio sprzedaż z metra kwadratowego.

Obserwujemy także systematyczny wzrost udziału sprzedaży przez nasze sklepy internetowe. Obecnie mówimy już o ok. 20 proc. tego kanału w ogólnych obrotach. Co więcej, znaczenie segmentu internetowego będzie nadal rosło przy jednoczesnych zwyżkach sprzedaży w salonach stacjonarnych.

Polacy ruszyli na internetowe zakupy

Sklepy odzieżowe w sieci nie miały łatwych początków, konsumenci dość długo musieli przełamywać bariery związane z taką formą robienia zakupów. Jednak gdy się udało, zaczęli je robić na dużą skalę. Z badania IBRiS dla „Rz" wynika, że w ostatnich 12 miesiącach 34,9 proc. internautów miało na koncie choć jedną tego typu transakcję. W nadchodzących 12 miesiącach takie plany ma 17 proc. badanych, a 18,2 proc. planuje zakupy zarówno w kanale internetowym, jak i w stacjonarnych sklepach. Wyłącznie te ostatnie wskazało 40 proc. badanych. Zdaniem ekspertów zmiana to efekt świadomości, iż e-zakupy można w określonym terminie zwrócić sprzedawcy bez konsekwencji, w nienaruszonym stanie. To minimum 14 dni określone w unijnej dyrektywie, ale firmy mogą wprowadzać dłuższe terminy. Drugim powodem jest obniżenie kosztów dostawy, po przekroczeniu określonego poziomu jest ona darmowa. W efekcie 67,4 proc. kupujących wybrało opcję dostawy kurierem, 5,2 proc. paczkomat, a 13 proc. samodzielny odbioru przesyłki w sklepie stacjonarnym marki.

Czy zwracasz kupione w internecie ubrania czy buty częściej niż inne kategorie produktów?

Podyskutuj z nami na: facebook.com/ dziennikrzeczpospolita

Zaskakujące wyniki przynosi badanie firmy PMR przeprowadzone w marcu 2017 r. Wynika z niego, że sezon bożonarodzeniowy jako szczególnie intensywny wskazuje już tylko 13 proc. sieci odzieżowych, inne okresy, takie jak posezonowe wyprzedaże czy debiut wiosennej kolekcji, uzyskały poniżej 10 proc. wskazań. 25 proc. firm wręcz mówi, że w ogóle nie obserwuje już szczególnych skoków sprzedaży w ciągu roku.

A sprzedaż rośnie

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Nowa Skoda Kodiaq. Liczą się konie mechaniczne czy design?
Materiał Promocyjny
Sieci, czyli wąskie gardło transformacji energetycznej
Tu i Teraz
Nowa Skoda Superb. Komfort w parze z technologią
Handel
Będą tysiące nowych sklepów. Żabka przedstawiła ambitne plany rozwojowe
Handel
Ekspresowy koniec sprzedaży mentolowych wkładów tytoniowych?
Handel
Koniec z alkotubkami. Producent wstrzymuje natychmiast ich produkcję
Handel
Allegro w opałach. Chiński konkurent wytoczył ciężkie działa