Rozmowy między Wielką Brytanią a Unią Europejską w sprawie porozumienia regulującego wzajemne stosunki handlowe po 31 grudnia wciąż trwają. Wszystkie terminy, które obie strony sobie wyznaczały w przeszłości zostały przekroczone, a tak naprawdę wciąż nie wiadomo, na jakich warunkach Unia i Zjednoczone Królestwo będą prowadzić wymianę. Dla premiera Borisa Johnsona nadszedł czas decyzji – czy trzymać się kurczowo swojej definicji suwerenności czy też odrzucić ideologię (i być może własną dumę), by zabezpieczyć gospodarkę i miejsca pracy Brytyjczyków.
Czasu na osiągnięcie porozumienia zostało coraz mniej, stawka rośnie, a rozmowy znów utknęły w martwym punkcie. Brytyjski premier upiera się przy swoim w zakresie praw połowowych, pomocy publicznej dla przedsiębiorstw oraz sposobu rozwiązywania sporów handlowych. Johnson musi zdecydować, czy odmienianie suwerenności przez wszystkie przypadki jest rzeczywiście warte ceny, jaką Wielka Brytania zapłaci, jeżeli negocjacje się załamią.
A cena będzie wysoka – bezumowny brexit oznacza, że Wielka Brytania będzie prowadzić wymianę z Unią, najważniejszym odbiorcą brytyjskiego eksportu, na warunkach ustalanych przez WTO (Światową Organizację Handlu). Dla firm z Wysp, które już teraz cierpią z powodu pandemii i związanych z nią ograniczeń, oznacza to utratę bezcłowego dostępu do rynku UE.
Wzrosną nawet 10 proc. cła na produkowane w Wielkiej Brytanii samochody kierowane na rynek europejski, co będzie kosztować producentów nawet 47 mld funtów w ciągu pięciu lat. Cła sprawią, że brytyjscy producenci żywności praktycznie nie będą w stanie konkurować w UE – cła na żywność wyniosą średnio 22 proc, a na jagnięcinę nawet 40 procent. Unia przyjmuje 95 procent eksportu brytyjskiej jagnięciny.
Dla brytyjskich konsumentów brak porozumienia oznacza zaś wyższe ceny w sklepach. Wielka Brytania importuje 70 procent żywności z Unii. Cła na brytyjskiej granicy oznaczają wzrost cen w sklepach. Marks&Spencer, jedna z większych sieci handlowych, już w listopadzie ostrzegała, że ceny żywności zapewne wzrosną o co najmniej 2 procent w związku z brakiem porozumienia między Wielką Brytanią a Unią. Co gorsza firmy logistyczne twierdzą, że wciąż nie mają informacji, jak mają działać na granicach od 1 stycznia.