Rok 2020 – pierwszy rok pandemii koronawirusa Covid-19 – dla sektora przedsiębiorstw telekomunikacyjnych w Polsce i na świecie był dobry. Może nie tyle chodzi o wyniki finansowe operatorów telekomunikacyjnych, choć i te – po latach spadków – wypadły relatywnie nie najgorzej, ile o wzrost świadomości wagi usług, które świadczą, i zapotrzebowania na nie.
Podstawowe ogniwo
Dziś truizmem jest powiedzieć, że bez sprawnych łączy telekomunikacyjnych – zarówno szerokopasmowego dostępu do internetu, jak i telefonii – w czasie pandemii i obostrzeń wprowadzonych przez rządy na całym świecie, nie udałoby się zorganizować ani zdalnej nauki, ani zdalnej pracy firm i urzędów. To, że życie społeczne masowo przeniosło się do sieci, widać było po jej obciążeniu. Odnotowali je zarówno operatorzy sieci przewodowych, jak i sieci komórkowe. Wykorzystanie transmisji danych i liczba połączeń telefonicznych urosło w pierwszych tygodniach pierwszego lockdownu w Polsce o kilkadziesiąt procent i utrzymuje poziom do dziś, a czasem nawet jeszcze drga w górę.
Telekomy należące do strategicznych firm w kraju w 2020 r. przekładały plany, aby reagować na bieżące potrzeby szpitali, infolinii obleganych przez obywateli czy krytycznych instytucji publicznych. Przekazywały smartfony i tablety tam, gdzie były one potrzebne do pilnej komunikacji lub nauki. Rozdawały (wprawdzie pod presją polityków) pakiety internetu nauczycielom i uczniom, przesuwały w czasie terminy płatności starszym osobom, żeby nie musiały one wychodzić z domu.
Oprócz gestów solidarności ze społeczeństwem operatorzy starali się prowadzić też biznes. Sprzyjało im to, że rodzice dzieci uczących się w domu i studenci dokupowali kolejne pakiety internetu mobilnego albo zwiększali prędkość łącza przewodowego, inwestując w światłowód
do domu (FTTH ma zasięg ok. 7 mln domostw). Odnotowali natomiast spadek sprzedaży nowych smartfonów, jako że gospodarstwa domowe pilniej potrzebowały komputera.