Ale pewnych oszczędności nie można wykluczyć. Pytanie, co można by zrobić z takimi ewentualnymi „zaskórniakami", które mogłyby sięgnąć od kilku do kilkunastu miliardów złotych? Czy przeznaczyć je na obniżenie długu państwa, czy może lepiej natychmiast wydać np. na transfery socjalne? Przykładowo, na bony turystyczne albo 14. emeryturę, albo inne działania wspierające konsumpcję Polaków.
Nasi rozmówcy są zgodni, że w obecnej sytuacji najlepszym wyjściem byłoby pozostawienie wszystkich oszczędności na czarną godzinę. – Dodatkowe transfery socjalne, pobudzanie konsumpcji? Na pewno nie – mówi Dudek. – Finanse publiczne już są w trudniej sytuacji, deficyt w tym roku może okazać się dwucyfrowy, a według OECD, w skrajnie negatywnym scenariuszu nasze zadłużenie może skoczyć w 2021 nawet do 70 proc. Jeśli więc gdzieś powstaną oszczędności, to należy je przeznaczyć na obniżenie tego zadłużenia lub ewentualnie punktową pomoc dla najbardziej potrzebujących np. w drugiej fali pandemii – podkreśla.
– Na pewno na dziś nie możemy zadłużyć się „po korek" – zaznacza też Bernatowicz. – Musimy mieć przestrzeń na reakcję na kolejne wstrząsy gospodarcze czy związane z epidemią – dodaje. A jeśli już rząd miałby zwiększać wydatki, to tylko na pomoc gospodarce w wychodzeniu z recesji, np. większe inwestycje publiczne.
Długie kolejki po wsparcie
Już prawie 5,9 mln wniosków o wsparcie wpłynęło od firm do różnych instytucji realizujących tzw. tarcze antykryzysowe. Największym powodzeniem cieszą się takie instrumenty, jak mikropożyczki dla firm (1,7 mln złożonych wniosków i wypłaconych prawie 7 mld zł), zwolnienia ze składek ZUS (1,95 mln i 6,5 mld zł dla firm) oraz świadczenia postojowe samozatrudnionych i zleceniodawców (ok. 1,8 mln wniosków). Jeśli chodzi o różnice między założoną a zrealizowaną dotychczas wartością pomocy, to największe widać w przypadku zwolnień ze składek ZUS (na ten cel zarezerwowano ok. 15,8 mld zł, a dotychczas kosztowało to 7,5 mld zł), świadczenia postojowego (zaplanowano maksymalnie 12,3 mld zł, a wydano 2,6 mld zł) oraz dopłat do wynagrodzeń z FGŚP (zarezerwowano 2,3 mld zł, ale wypłacono więcej: 5,1 mld zł).
Łukasz Kozłowski główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich
Jeśli przedsiębiorstwa nie wykorzystają całej puli pomocy, najbardziej naturalnym rozwiązaniem byłoby ograniczenie potrzeb pożyczkowych budżetu państwa oraz innych funduszy i instytucji zaangażowanych w realizację tarcz antykryzysowych. Reakcja na kryzys pandemiczny wymagała dużego wzrostu zadłużania państwa, a z tym długiem będziemy musieli się borykać przez następne lata. Im więc mniejszy, tym lepiej. Poza tym nieprzewidywalny rozwój pandemii koronawirusa w Polsce nakazuje ostrożne podejście do wydatków państwa. Jeśli obecnie nie ma palących potrzeb, a moim zdaniem nie ma, to lepiej zbudować sobie rezerwy, jeśli chodzi o zdolności pożyczkowe, w razie sytuacji kryzysowej.