Rosyjska Służba Celna podała wyniki importu z tzw. dalekiej zagranicy za I kw. Spadł on o 14,2 proc. rok do roku do 32,2 mld dol.. Najwięcej zmniejszyły się rosyjskie zakupy w Turcji (o 60 proc.), USA (o 50 proc.) i Unii - o 20 proc. (dane za dwa miesiące). Tak że udział wspólnoty w rosyjskim imporcie spadł o 46 proc. do 43 proc.
W pierwszych dwóch miesiącach obroty rosyjskie z daleką zagranicą spadły o 30 proc.; najwięcej z Unią - o 33 proc. A wśród unijnych krajów z Włochami - o 58 proc, Estonią - 53 proc., Portugalią 50 proc., Hiszpanią - 46 proc.
Największy spadek był w towarach żywnościowych objętych rosyjskim embargiem; ale też znacznie spadł import odzieży, obuwia czy tkanin; zwiększyły się natomiast zakupy zagranicznych maszyn, chemii czy leków.
Jako przyczynę takich wyników importu rosyjscy celnicy podali dewaluację rubla, spadek dochodów ludności, czyli niska siła nabywcza rosyjskich konsumentów. Aleksiej Diewiatow z banku Urabsib zauważa w komentarzu dla agencji Prime, że niższy import nie świadczy, że nastąpiło zastąpienie importu produkcją rodzimą, na czym bardzo zależy władzom w Moskwie.
Zastąpienie importu na razie objęło kilka dziedzin jak żywność czy petrochemia. Efekt będzie widoczny za kilka lat. Na razie nasz przemysł w jakieś 50 proc. zależy od importu; spadek zakupów oznacza więc, że firmy nie mogą kupować potrzebne urządzenia czy materiały więc ograniczają produkcję.