Jak zmieniały się polsko-francuskie relacje przez ostatnie 25 lat?
Francuscy inwestorzy odpowiadali na potrzeby Polski. Od początku braliśmy udział w procesach prywatyzacji. Ludzie zapomnieli, że były to ogromne inwestycje zagraniczne. Zaczynało się od nabycia firmy (np. TP SA, Orbis), restrukturyzacji, transferu technologii. Potem trzeba było uzupełnić usługi, pojawiło się więcej inwestycji typu greenfield, okres delokalizacji przemysłu. Od wejścia do Unii Europejskiej Polska dokonała ogromnej transformacji i dziś jest krajem rozwiniętym. Kapitał ludzki jest bardzo wysoki. Teraz możemy mówić o współpracy partnerskiej. Ciągle są potrzeby nowych technologii czy digitalizacji i my pracujemy nad tymi tematami.
Ważny jest też sektor energetyczny.
Oczywiście. Jesteśmy przed decyzją w sprawie wyboru wykonawcy pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce. Polska już nie musi dopasowywać się do istniejących rozwiązań. Teraz Polska sama decyduje o najlepszych dla niej rozwiązaniach.
Jakie teraz miejsce zajmują inwestorzy francuscy w polskiej gospodarce?
Jesteśmy na trzecim miejscu. Niemcy są pierwsi, a my na tym samym poziomie, co Stany Zjednoczone. Zainwestowaliśmy 20 mld euro, co przełożyło się na 200 tys. miejsc pracy w Polsce. Licząc biznes zależny to nawet 400 tys. miejsc pracy.
Jaka jest rola samej Francusko-Polskiej Izby Gospodarczej?
Nasza izba również dopasowuje się do potrzeb swoich członków, którzy oczekują od nas wymiernych korzyści. Najważniejszy nadal jest networking i kontakty biznesowe. Jednak nie tylko relacje pomiędzy firmami się liczą, ale również z innymi organizacjami jak np. Pracodawcy RP, KIG, wszystkie izby zagraniczne, Lewiatan, czy administracja rządowa. Od wielu lat uczestniczymy też w konsultacjach legislacyjnych, zgłaszamy nasze propozycje, by tym samym poprawić sytuację gospodarczą.