W 2004 r., gdy Polska wchodziła do europejskiej wspólnoty, sytuacja na rynku pracy była zła: bezrobocie szalało, co piąty dorosły Polak bezskutecznie szukał pracy, a liczba osób biernych zawodowo biła rekordy. Dziś bezrobocia praktycznie nie ma, płace podwoiły się, a mało kto ucieka z kraju za chlebem. Odwrotnie – sami przyjmujemy imigrantów zarobkowych. W ciągu niespełna dwóch dekad polski rynek pracy przeszedł ogromną zmianę. Pytanie, czy bylibyśmy w tym samym miejscu, gdyby nie integracja z UE?

Eksportowy boom
Według ekspertów członkostwo w UE przyczyniło się do szybszego tempa rozwoju naszej gospodarki, a tym samym poprawy na rynku pracy. – Dzięki temu, że staliśmy się częścią wspólnego rynku, znacząco zostały ograniczone bariery w handlu międzynarodowym, a nasze firmy mogły rozwinąć skrzydła w eksporcie, i to coraz bardziej przetworzonych produktów – zaznacza Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
– Łatwiej im było znaleźć kontrahentów, nowe rynki zbytu, poszerzały się możliwości wdrażania nowoczesnych technologii, z czasem zyskaliśmy na znaczeniu w globalnym łańcuchu dostaw i możliwości uzyskiwania wyższych marż. To przyczyniło się do tworzenia dodatkowego popytu na pracę w Polsce. Firmy potrzebowały pracowników, by realizować zagraniczne zamówienia – wyjaśnia Kozłowski.
Wymierne efekty
Efekt dostępu do jednolitego rynku można policzyć. – Analizy Komisji Europejskiej pokazują, że co siódme miejsce pracy w Polsce jest związane z wymianą handlową UE z innymi krajami. To blisko 2,3 mln miejsc pracy – mówi Andrzej Kubisiak, wiceszef Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Czytaj więcej
„Rzeczpospolita" rozpoczyna cykl „Co Polska ma z Unii", w którym pokażemy, jak dużo w poszczególnych dziedzinach kraj zyskał na Wspólnocie.
– Obliczalny jest też bezpośredni wpływ funduszy unijnych na rynek pracy – dodaje Kubisiak. Z raportu dla Ministerstwa Funduszu i Polityki Regionalnej wynika, że w 2020 r. liczba osób pracujących była o 523 tys. większa niż w hipotetycznym scenariuszu bez napływu środków europejskich. Fundusze przede wszystkim wspomagają inwestycje, co dynamizuje choćby rynek budowlany. Wiele dotacji trafiło też do firm, które spożytkowały je na nowe technologie, badania i rozwój czy podniesienie kwalifikacji załogi.
Produktywność rośnie
Nie bez znaczenia jest napływ inwestycji zagranicznych. Bez integracji z UE niemieckie czy amerykańskie koncerny zapewne by u nas się pojawiały. Przyciąga je m.in. duży rynek zbytu i niskie koszty pracy. Dzięki akcesji i dostosowaniu do wymogów wartości i prawa unijnego zwiększyła się ochrona prawna i gwarancje bezpieczeństwa dla inwestycji zagranicznych, stąd ich liczba może być wyraźnie większa. Obecnie firmy za kapitałem zagranicznym zatrudniają ponad 2 mln osób, a ich wpływ na przepływ know-how i nowych technologii jest znaczny.
Jak członkostwo w UE wpłynęło na wynagrodzenia? Tu sprawa nie jest taka prosta. – Kanał handlu i inwestycji wpływa na wzrost podaży pracy, niewątpliwie tworzy miejsca pracy, a w krajach, które startują z niskiego poziomu kosztów pracy, powoduje konwergencję, dosyć szybkie nadganianie poziomu nominalnych płac – mówi Paweł Wojciechowski, główny ekonomista Pracodawców RP. – Ale najważniejszy jest wzrost produktywności, wydajności pracy. We Włoszech to nie zagrało, ale w Polsce tak – zaznacza.
Czytaj więcej
Nieskrępowany dostęp do ogromnego europejskiego rynku towarów, usług, kapitału i pracy, wystawienie polskich firm na silniejszą konkurencję oraz napływ inwestycji – to zawdzięczamy UE.
Z badań „Salary Catch-Up Index" prowadzonych przez Grant Thornton wynika, że przepaść wynagrodzeń w Polsce i krajach zachodnich nadal jest potężna, nawet po uwzględnieniu różnic w cenach Polska jest na ósmym miejscu od końca pod względem poziomu płac. Jednocześnie jest lepiej niż przed integracją. Wtedy nominalna pensja w Polsce była równa 20 proc. średniej w UE, obecnie to 33 proc.
– Odkąd weszliśmy do Unii, polskie pensje i poziom życia szybko nadrabiają zapóźnienia do Zachodu – podkreśla Tomasz Wróblewski, partner zarządzający Grant Thornton. – Jak duża w tym zasługa wejścia do UE? Uprawnione jest przekonanie, że bez wejścia Polski do Unii polskie wynagrodzenia i rynek pracy wyglądałyby dziś znacznie gorzej – dodaje.
Jak wyjaśnia, firmy długofalowo mogą podnosić płace głównie dzięki dwóm czynnikom. Po pierwsze, dzięki podniesieniu efektywności (gdy pracownicy w tym samym czasie produkują więcej) i nowym technologiom oraz lepszemu zarządzaniu, które najmocniej zwiększają efektywność. Po drugie, dzięki podniesieniu marż, a to jest możliwe głównie dzięki innowacjom i nowym odbiorcom akceptującym wyższe ceny. – Wejście do UE pomogło polskim firmom we wszystkich tych obszarach – mówi Wróblewski.
Odpływ zasobów
Dla rynku pracy wejście do UE ma też skutki uboczne. Otwarcie dostępu do pracy na Zachodzie, z wyższymi płacami i świadczeniami socjalnymi, spowodowało wielką falę migracji zarobkowej Polaków. GUS szacuje, że od 2004 r. do dziś z kraju wyjechało ponad milion osób. – Gorzej, że z Polski wyjechały najbardziej aktywne osoby, nastąpiło więc negatywne zjawisko drenażu zasobów – zaznacza Wojciechowski. – Część wróciła, w pewnym okresie ta emigracja miała pozytywne strony, ale dla Polski to strata, która uwidoczniła się mocno, gdy zaczęliśmy odczuwać ograniczenia w podaży pracy. Ale bilans jest z pewnością na plus – zaznacza Wojciechowski.
Witold Orłowski Akademia Finansów i Biznesu Vistula
Wkrótce przedstawimy badania pokazujące, że ogromną część wzrostu gospodarczego w Polsce zawdzięczamy członkostwu w UE, a to właśnie szybkie tempo rozwoju spowodowało, że w tak krótkim czasie całkowicie wyrośliśmy z bezrobocia. Do tego dzięki akcesji i niskim kosztom pracy w Polsce firmom zagranicznym opłacało się u nas inwestować czy przenosić produkcję. Spowodowało to nie tylko powstawanie nowych miejsc pracy, ale także wzrost produktywności i wynagrodzeń. Do spadku bezrobocia w krótkim okresie w Polsce przyczynił się też swobodny przepływ pracy, bo od 2004 r. wyemigrowało około miliona Polaków. W dłuższym okresie to negatywne dla nas zjawisko, ograniczające podaż pracy. Gdyby nie napływ Ukraińców, bylibyśmy w poważnych kłopotach.