Ostatnio słabością na GPW rażą nie tylko największe spółki – WIG20 spadł od szczytu z 23 stycznia o prawie 15 proc., ale także średnie – mWIG40 w tym samym czasie stracił niemal 10 proc. Z kolei sWIG80, który był najsłabszym indeksem w 2017 r. (najmocniejszy był WIG20), stracił tylko 5 proc.
Ostatnie spadki nie są jednak domeną polskiego rynku. Amerykański S&P 500 stracił w omawianym okresie prawie 9 proc., DAX pogłębił trwającą korektę i jest już 11 proc. na minusie. To głównie efekt wojny handlowej Donalda Trumpa.
Ryzyko ograniczenia globalnej wymiany handlowej w wyniku nakładania ceł wywołało zmniejszenie apetytu na ryzyko. – W mocniejszym stopniu dotknie to gospodarek krajów rozwijających się z uwagi na ich proeksportowy charakter. Stąd korekta na rynkach akcji trwająca od początku lutego bardziej widoczna jest w indeksach krajów emerging markets, w tym również WIG – mówi Dariusz Świniarski, zarządzający w DM TMS Brokers.
Nieco innego zdania jest Adam Łukojć, zarządzający w Allianz TFI, który wprawdzie zaznacza, że trudno oczekiwać, aby GPW rosła podczas spadków na światowych rynkach, ale może jednak zachowywać się relatywnie mocniej. – Ryzyko wojny handlowej i problemy z wykorzystaniem danych przez technologicznych gigantów są problemami amerykańskiego rynku; w Polsce trudno jest znaleźć spółki, które mogłyby być bezpośrednio dotknięte tymi zagrożeniami. Ewentualne spadki mogą być w Polsce niewielkie: kapitał nie płynął ostatnio na rynek akcji, więc nie powinien też z niego odpływać, a niskie wyceny mogą stanowić wsparcie dla akcji wielu spółek – wyjaśnia.
– Kłopotem dla mWIG40 w pewnym momencie stała się dosyć wygórowana wycena, która sama w sobie nie byłaby dużym problemem, ale nałożyły się na to jeszcze inne komplikacje: pogorszenie nastrojów inwestycyjnych, zmniejszenie tempa rozwoju niektórych firm czy też działania korporacyjne – mówi Łukasz Rozbicki, zarządzający MM Prime TFI.