Niedawno minęło 12 lat od startu rynku NewConnect. Jak pan ocenia ten okres?
Warszawska giełda to rynek, który rośnie razem z polską gospodarką, a także emitentami na giełdzie. NewConnect to przede wszystkim rynek małych spółek, którego główną ideą jest dostarczanie kapitału dla nowych projektów inwestycyjnych, startupów i projektów na wcześniejszym etapie rozwoju. Po 12 latach NewConnect oceniam bardzo dobrze. Przez ten okres na rynku pojawiło się 600 spółek. 219 z różnych przyczyn zostało zdjętych, ale z tego aż 69 firm zasiliło główny parkiet. Oznacza to, że prawie 15 proc. emitentów na głównym rynku to właśnie dawni emitenci z NewConnect. Rynek więc dostarcza kapitału dla małych firm, możliwości inwestycyjnych dla inwestorów, którzy interesują się takimi spółkami, oraz pozwala rosnąć firmom i dojrzewać im do tego, aby mogły zadebiutować na głównym parkiecie.
Nie da się jednak ukryć, że jedną z bolączek rynku NewConnect jest niska płynność.
Inwestycje w tego typu spółki to jednak nieco inny sposób inwestowania niż chociażby w akcje na głównym rynku. Faktycznie płynność małych spółek jest znacznie mniejsza, ale to też jest trend ogólnoświatowy. Z drugiej strony spółki z NewConnect dają też zarobić. Przez 12 lat firmy wypłaciły w formie dywidendy ponad 500 mln zł. Od początku tego roku wartość indeksu rynku NewConnect wzrosła grubo ponad 20 proc. Pokazuje to, że spółki dają zarabiać, ale prawdopodobnie najbardziej wynagradzają lojalnych i bardziej długoterminowych inwestorów i na to też trzeba zwracać uwagę.
A czy wy, jako zarząd giełdy, macie jakiś pomysł, aby na rynku NewConnect było więcej spółek, które zrobią dużą karierę, jak chociażby 11 bit studios?