Pierwsze sesje tygodnia na rynkach wschodzących upłynęły w atmosferze wyczekiwania.?Inwestorzy ignorowali napływające dane makroekonomiczne, koncentrując się głównie na tym, co zrobią Rezerwa Federalna oraz Europejski Bank Centralny, których posiedzenia odbyły się odpowiednio w środę i czwartek.

Federalny Komitet Otwartego Rynku (organ decyzyjny Fedu) nie zdecydował się na podjęcie kroków mających na celu dalsze poluzowanie ilościowe. Pozostał przy dotychczasowej retoryce, co minęło się z oczekiwaniami inwestorów. Również Mario Draghi, szef Europejskiego Banku Centralnego, nie był w stanie zaspokoić rozdmuchanych nadziei inwestorów. W pierwszych słowach Draghi dawał nadzieję, że bank powróci do programu skupu obligacji. Jednak późniejsze wypowiedzi już konkretnie nakreśliły stanowisko banku, które pozostało konserwatywne. To natychmiast przełożyło się na spadki na giełdach. Tradycyjnie już najbardziej ucierpiały na tym rynki wschodzące, które są najbardziej wrażliwe na doniesienia ze światowej gospodarki.

I kiedy wydawało się, że nic nie jest w stanie poprawić nastrojów, z odsieczą w piątek przyszły dane makroekonomiczne. Lepsze od oczekiwań okazały się odczyty indeksów PMI dla usług w Niemczech, a także w eurolandzie. Prawdziwą euforię na rynku wywołały jednak dopiero dane z amerykańskiego rynku pracy. Jak poinformowano, w lipcu przybyło 163 tys. nowych miejsc pracy w sektorze pozarolniczym. Analitycy spodziewali się odczytu na poziomie 100 tys. zł. To uratowało bilans całego tygodnia na rynkach. WIG20 zyskał w ciągu pięciu sesji 2,77 proc., co na tle innych rynków wschodzących okazało się bardzo dobrym wynikiem. Po raz kolejny udany tydzień mieli także inwestorzy w Turcji. Indeks ISE100 zyskał 1,45 proc. i od początku roku jest już 27,38 proc. na plusie. Najsłabiej od początku roku radzi sobie rynek w Pradze, który jest 1,3 proc. pod kreską.