Bilans poprzedniego tygodnia na rynkach emerging markets okazał się ujemny. Był to pierwszy tydzień w tym roku, który indeks MSCI?EM, śledzący zachowanie się parkietów rozwijających, zakończył na minusie. Spadek nie był duży. Wyniósł niespełna 0,5 proc. Dla znaczniej części obserwatorów nawet tak niewielka przecena była jednak zaskoczeniem.
Poniedziałkowe notowania na parkietach całego globu miały spokojny przebieg. Gołym okiem widać było (po niskich obrotach), że nieobecność inwestorów ze Stanów Zjednoczonych (świętowali Dzień Martina Luthera Kinga) wyklucza jakiekolwiek większe ruchy na giełdach. Prawdziwy handel ruszył dopiero we wtorek.
Rano na rynki dotarła informacja, że Bank Centralny Japonii zamierza znacznie agresywniej niż do tej pory stymulować tamtejszą gospodarkę, na czym z pewnością skorzystałyby też Chiny, dla których Kraj Kwitnącej Wiśni jest ważnym rynkiem zbytu. Dla europejskich inwestorów dużo ważniejsza była informacja o radykalnej poprawie nastrojów niemieckich inwestorów w styczniu. Reakcja giełd na tę wiadomość okazała się jednak nadzwyczaj stonowana.
Indeksy ruszyły w górę dopiero w czwartek. Przyczyniły się do tego doniesienia o poprawiającej się koniunkturze w przemyśle i usługach Niemiec i całej strefy euro. Również w Chinach grudniowy wskaźnik PMI?wzrósł bardziej niż oczekiwano. Poprawa nastrojów udzieliła się również inwestorom w Warszawie, choć publikowane tego dnia dane o fatalnej grudniowej sprzedaży detalicznej (zmalała o 2,5 proc. rok do roku)?zachęcały raczej do zamykania pozycji w papierach wartościowych.
Piątek na większości rynków wschodzących okazał się znacznie słabszy. Kontrastowało to z dalszymi zwyżkami na głównych parkietach światowych i mogło stanowić sygnał, że inwestorzy, mając do wyboru zarabianie na najbardziej dojrzałych rynkach lub mniejszych, ale bardziej ryzykownych parkietach, wolą wybierać te pierwsze.