Rozwikłanie zagadki, na czym będzie polegała forsowana przez rząd reforma OFE, zamiast przełożyć się na załamanie indeksów w Warszawie, spowodowało, że inwestorzy rzucili się do kupowania akcji. W pierwszej reakcji na plany rządu, w poprzednią środę i czwartek, indeksy na GPW zanotowały co prawda spore spadki, ale zostały one natychmiast wykorzystane przez graczy do uzupełnienia portfeli.

Wyścig po akcje, który ruszył w piątek 6 września, jak na razie trwa w najlepsze i nie wiadomo, kiedy się skończy. Co prawda w czwartek, podobnie zresztą jak i w środę, część inwestorów zdecydowała się na zamknięcie pozycji i realizację zysków, ale podaż akcji została zgrabnie zagospodarowana przez inwestorów, którzy dopiero teraz zdecydowali się wsiąść do pędzącego pociągu. Trwająca od pięciu dni hossa wywindowała indeks największych spółek WIG20 na poziom 2399,23 pkt, czyli o 0,81 proc. wyżej niż w środę i prawie o 9 proc. więcej niż tydzień temu. Indeks szerokiego rynku WIG wzrósł o 0,68 proc., do 49771,55 pkt. Na plusach, ale mniejszych, kończyły dzisiejszą sesję również indeksy małych i średnich firm. Obroty wyniosły 0,9 mld zł, czyli były nieco wyższe niż dzień wcześniej.

W górę nasz parkiet ciągnęły m.in. drożejący o 3,8 proc. Kernel czy niewiele mniej zyskujące GTC. Sporym popytem cieszyły się też papiery Pekao, PGE i PKO BP. Zwyżki w Warszawie byłyby większe, gdyby nie 1,9-proc. przecena PGNiG. Na minusach kończyły też dzień m.in. Lotos i Synthos. Z mniejszych firm bardzo dobrze radziły sobie m.in. ABC?Data i Getin Noble Bank.

Na innych parkietach europejskich sesja przebiegała nieco słabiej. Indeksom na Zachodzie ciążyły rozczarowujące informacje, że w lipcu produkcja przemysłowa w strefie euro zmalała aż o 1,5 proc. w porównaniu z czerwcem, choć analitycy oczekiwali 0,1-proc. zwyżki. W skali całego roku produkcja zmalała o 2,1 proc.

Sentymentu do europejskich akcji nie zdołały już poprawić zaskakująco dobre dane zza Oceanu. Po południu okazało się, że w poprzednim tygodniu do urzędów pracy zgłosiło się tylko 292 tys. bezrobotnych wobec zakładanych 329 tys. To najlepszy odczyt od 2006 r., który potwierdza, że amerykańska gospodarka jest w całkiem przyzwoitej kondycji.