Inwestorzy do wtorkowej sesji przystępowali z dużymi nadziejami. Dzień wcześniej indeksy warszawskiej giełdy zanotowały okazałe wzrosty, a dodatkowe było to poparte dużymi obrotami. Jakby tego było mało udaną sesję mieli za sobą również inwestorzy w Stanach Zjednoczonych. Wystarczy wspomnieć, że Nasdaq zakończył notowania na poziomie najwyższym od 14 lat. Nie dziwi więc fakt, że oczekiwania wobec kolejnego dnia notowań w Warszawie były spore. Już jednak początek dnia pokazał, że o powtórzenie poniedziałkowych osiągnięć będzie ciężko. WIG20 na starcie zanotował symboliczne zmiany. Mimo upływającego czasu inwestorzy nie kwapili się do bardziej zdecydowanych ruchów. Na pierwszy warty uwagi ruch trzeba było czekać prawie do godz. 11. Wtedy to do głosu zaczęli wyraźniej dochodzić sprzedający. WIG20 pod kreską znajdował się dopóki nie przeszedł impuls ze Stanów Zjednoczonych. Dobre dane z tamtejszego rynku nieruchomości oraz udany start notowań na Wall Street sprawiły, że również i u nas popyt podjął walkę. Skończyło się przeciąganiem liny między kupującymi, a sprzedającymi. Efektem tego okazały się niewielkie zmiany głównych indeksów na zamknięciu notowań. WIG20 co prawda spadł, ale tylko o 0,03 proc. Pod kreską znalazł się również WIG250, który stracił 0,07 proc. Najlepiej zaprezentował się indeks średnich firm, WIG50, który zyskał 0,35 proc. Na uwagę zasługują statystyki dotyczące aktywności inwestorów. Obroty na całym rynku przekroczyły poziom 1,2 mld zł, co biorąc pod uwagę ostatnich kilkanaście tygodni jest wyjątkowym osiągnięciem.
Niestety o ile w poniedziałek GPW była jedną z najsilniejszych giełd w Europie, tak już we wtorek role się odwróciły. Warszawa raziła słabością. Kiedy bowiem u nas popyt walczył z podażą na innych rynkach dominował kolor zielony. Główny indeks giełdy w Turcji urósł aż o 2,5 proc. Niemiecki DAX zwyżkował o ponad 1 proc. CAC40 był 0,4 proc. na plusie.
W Polsce wciąż trwa sezon wynikowy. We wtorek poznaliśmy osiągnięcia Grupy Lotos. Już wcześniej firma zapowiadała, że jej rezultat będzie niższy od oczekiwań rynkowych w związku z odpisem 545 mln zł na Yme. W efekcie firma w pierwszym półroczu zanotowała 122,5 mln zł straty netto. Przychody ukształtowały się na poziomie prawie 7,2 mld zł. Akcje spółki zostały przecenione o prawie 2,2 proc.