Ostatnia sesja tygodnia przebiegała głównie pod znakiem oczekiwań na informacje z Jackson Hole. Jeszcze jednak zanim stamtąd dotarły pierwsze wieści, na rynku nie brakowało emocji.

Na ich brak nie można było narzekać już w pierwszych minutach notowań. Te zdecydowanie należały do niedźwiedzi. Zaraz po rozpoczęciu handlu WIG20 zjechał ponad 1 proc. pod kreskę schodząc tym samym poniżej psychologicznego poziomu 2000 pkt. Wydawało się, że droga do dalszych spadków i dominacji podaży stoi otworem. Jak się jednak okazało, cios wyprowadzony przez obóz niedźwiedzi nie był nokautujący. Byki stosunkowo szybko się po nim pozbierały i po godzinie handlu WIG20 tracił już "tylko" 0,6 proc. Później dynamika rynkowych zmian wyraźnie przygasła. Byki odrabiały poranne straty, ale szło im to mozolnie. W połowie notowań można było odtrąbić pierwszy sukces. WIG20 wymazał cały ruch z początku dnia. Mało tego...byki nie zamierzały się zatrzymywać i w przypadku indeksu największych spółek zobaczyliśmy nawet plusy. To wszystko jednak działo się jeszcze przed rozpoczęciem amerykańskiej sesji, a przede wszystkim przed oczekiwanymi sygnałami z Jackson Hole. Te, kiedy już się pojawiły, wprowadziły dezorientację. Początkowo wystąpienie szefa Fed odczytywano gołębio, a po chwili rynek znów przeszedł na jastrzębią stronę. Ostatecznie zwyciężyła ta druga opcja (przynajmniej w momencie zamknięcia handlu na GPW). Amerykańskie indeksy zniżkowały o około 0,5 proc., a to pociągnęło w dół też i nasz WIG20. Ten finalnie stracił 0,46 proc. i zamknął dzień na poziomie 2000 pkt.

Informacje z Jackson Hole rozruszały też rynek walutowy. Przede wszystkim dały one argumentów do umocnienia dolara. Para EUR/USD po południu traciła 0,3 proc. i była przy poziomie 1,078. To była nie najlepsza informacja m.in. dla metali szlachetnych. Taniało zarówno złoto, jak i srebro.