Noc z czwartku na piątek całe działy foreksowe spędziły w biurowcach. Wczesnym rankiem między godz. 5 a 6 we wszystkich instytucjach finansowych odbywały się posiedzenia sztabów kryzysowych – relacjonuje Polak pracujący w londyńskim City.

Generalnie dominowało wrażenie chaosu, bo większość ludzi z City obstawiała, że Wielka Brytania jednak zagłosuje „in". Wielu obstawiło dosłownie – zakładając się i tracąc dziś tysiące funtów.

Wygrali – i to podwójnie – są natomiast mieszkający we wsiach pod Londynem brytyjscy szefowie firm foreksowych. Na własne oczy widzieli, że kampania za Brexit jest tam wyjątkowo zażarta. Wiedzieli, jak zagłosują sąsiedzi i prawidłowo odczytali nastroje społeczne. Postawiali więc na foreksie na strategie zakładające wyjście Wielkiej Brytanii z UE i ich firmy zarobiły w piątek wielkie pieniądze – relacjonuje nasz rozmówca.

Przygotowania do ewentualnego Brexitu trwały jednak w londyńskim City od miesięcy. Fundusze zakładały spółki w Dublinie bądź Frankfurcie, by posłużyły w razie czego do prowadzenia operacji na terenie Unii. Poważne firmy aktywne na foreksie rozważały nawet wynajęcie i wyposażenie wielkich biur we Frankfurcie, by szybko przewieźć dilerów samolotami z Londynu i prowadzić interesy w nowym miejscu, uzyskując w ten sposób przewagę nad kolegami z City.