Do końca minionego tygodnia wyniki za II kwartał przedstawiły 83 spółki z indeksu S&P 500. Ich zysk w przeliczeniu na akcję średnio wzrósł rok do roku o 9,4 proc. Tymczasem gdy sezon się rozpoczynał, analitycy szacowali, że wszystkie spółki z tego indeksu poprawiły zyski średnio o 5 proc.
Wprawdzie te szacunki najczęściej są zbyt niskie, ale różnica między nimi a faktyczną dynamiką zysków zwykle nie jest tak duża: oscyluje wokół 3 pkt proc. Zaskakująco dobrymi wynikami firm komentatorzy mogą więc uzasadniać dobrą koniunkturę na Wall Street.
Szanse na to, że cały sezon publikacji wyników okaże się równie udany jak jego początek, są spore. Na to, że tym razem spółki przebiją oczekiwania bardziej niż zwykle, wskazywać mogło choćby to, że między kwietniem a początkiem lipca analitycy dokonali relatywnie płytkiej korekty swoich szacunków: na początku tego okresu spodziewali się rocznej dynamiki zysków o 2,3 pkt proc. wyższej niż pod koniec. Tymczasem w ostatnich pięciu latach, jak wynika z wyliczeń Agencji Reutera, między początkiem danego kwartału a początkiem sezonu publikacji wyników analitycy obniżali prognozę wzrostu zysków średnio o ponad 4 pkt proc.
Część ekspertów wskazuje, że jest zbyt wcześnie na podsumowania, m.in. dlatego, że w pierwszych tygodniach sezonu raporty publikuje wiele banków, a ich wyniki nie są dobrym barometrem koniunktury w USA. Ale jeśli tym razem spółki z sektora finansowego zaburzają średnią dynamikę wyników, to raczej w dół.
Z danych agencji Bloomberga wynika bowiem, że nie uwzględniając instytucji finansowych, zyski na akcję tych spółek z S&P 500, które pokazały już sprawozdania finansowe za II kwartał, wzrosły o 12 proc. Przed początkiem sezonu analitycy szacowali, że tak liczona dynamika zysków wyniesie (dla wszystkich spółek z tego indeksu) 7 proc.