Ława przysięgłych sądu federalnego na Manhattanie przyznała młodej kobiecie 2 miliony dolarów rekompensaty oraz 16 milionów karnego zadośćuczynienia za zniesławienie, odwet i seksualne awanse. Odrzuciła jednak oskarżenia o napaść i użycie przemocy. Sąd uznał także współodpowiedzialność spółki New York Global Group za zaistniałą sytuację. Powódka początkowo domagała się astronomicznej sumy 850 milionów dolarów.
Podczas procesu, który wzbudzał spore, choć często niezdrowe zainteresowanie na Wall Street, Bouveng zeznała, że wkrótce po zatrudnieniu się w New York Global Group szef firmy namawiał ją do nawiązania intymnych relacji. Została zwolniona po sześciu miesiącach gdy odmówiła Weyowi seksu, a ten znalazł w sypialni jej apartamentu innego mężczyznę. Sporą część wynoszącego ponad 3 tysiące dolarów miesięcznie czynszu za apartament na Manhattanie Wey opłacał z własnej kieszeni. Zabierał też Bouveng – już jako szefową marketingu – w podróże służbowe, domagając się seksu – zeznała w sądzie ofiara.
Po zwolnieniu Bouveng z pracy w kwietniu ubiegłego roku, zaczęła oba otrzymywać groźby od Weya. Miał on się nawet pojawić w rodzinnej miejscowości Szwedki oraz w kawiarni, w której pracowała w Sztokholmie, po powrocie do ojczystego kraju.
Po wniesieniu pozwu, na stronie internetowej The Blot zaczęły się też ukazywać artykuły znieważające Bouveng i jej znajomych. Według dość niekoherentnych opisów, Szwedka miała być uliczną prostytutką, ladacznicą i narkomanką. Wey próbował też przed sądem przedstawić Bouveng jako finansową ignorantkę, która podawała się za wnuczkę założyciela znanej firmy aluminiowej i wykorzystała jego zaufanie aby prowadzić hulaszczy i rozwiązły tryb życia.
Po ogłoszeniu werdyktu Wey, który jest żonaty, odmówił przez swoją sekretarkę jakiegokolwiek komentarza. Bouveng mówiła o uldze. "Przeszłam bardzo wiele przez rok prześladowań z jego strony" – powiedziała dziennikarzom.