Miniony tydzień przyniósł zwyżki na wielu giełdach wschodzących. Nawet na warszawskiej, wciąż zmagającej się z potężnym negatywnym czynnikiem w postaci powyborczego ryzyka politycznego. Indeks MSCI Emerging Markets wzrósł w ciągu tygodnia o ponad 2 proc. i to pomimo coraz wyraźniejszych sygnałów, że amerykański Fed podniesie stopy procentowe już w grudniu. Przez wiele miesięcy obawy przed podwyżką stóp w USA mocno szkodziły rynkom wschodzącym, teraz jednak inwestorzy uznali, że nieuniknione zacieśnianie polityki pieniężnej przez Fed będzie stopniowe i powolne. Na korzyść niektórych rynków wschodzących będzie działało to, że Europejski Bank Centralny najprawdopodobniej w grudniu zwiększy swój program QE.
Ostatni protokół z posiedzenia Komitetu Otwartego Rynku Fedu został uznany za uspokajający, gdyż sugerował, że zacieśnianie polityki pieniężnej będzie stopniowe. – Wyceny na rynkach wschodzących naszym zdaniem wspierają nastroje, ale globalne środowisko makroekonomiczne powinno być przez następny rok słabe. To sprawia, że trudno być nastawionym „byczo" wobec akcji z rynków wschodzących jako jednej klasy aktywów – twierdzi Rony Hann, szef działu akcji w londyńskiej firmie Blackfriars Asset Management.
Bardziej optymistycznie są nastawieni analitycy Goldman Sachs. „2016 r. może być rokiem, w którym aktywa z rynków wschodzących odbiją się od dna i zaczną „stawać na nogi". Istnieje perspektywa większego wzrostu gospodarczego i lepszych zysków, nawet jeśli nie będzie powrotu do „ryczącej" pierwszej dekady XXI w." – pisze Kamakshya Trivedi, strateg z Goldman Sachs. Wśród szczególnie atrakcyjnych rynków wschodzących wymienia m.in. Polskę, Rosję oraz Indie.
Na poszczególnych rynkach inwestorzy już zaczynają dostrzegać okazje. Jednym z nich jest już Argentyna, choć możliwości inwestowania w niej są na razie dosyć ograniczone dla większości inwestorów. Merval, główny indeks giełdy w Buenos Aires, zyskał przez ostatni miesiąc blisko 25 proc., a od początku roku wzrósł o 62 proc. Wyraźny przypływ rynkowego optymizmu obserwowany w ostatnich tygodniach to efekt nadziei na polityczną zmianę: w niedzielę odbyła się w Argentynie druga tura wyborów prezydenckich. Do zamknięcia tego wydania „Rzeczpospolitej" jej wynik nie był jeszcze znany, ale inwestorzy liczyli, że zwycięży w niej kandydat opozycji Mauricio Macri. Prowadził on w sondażach i miał bardzo duże szanse na pokonanie Daniela Scioli, kandydata popieranego przez niepopularną wśród inwestorów dotychczasową prezydent Cristinę Kirchner. Nowa administracja prezydencka ma zacząć działać 10 grudnia.
Rynek liczy przede wszystkim na to, że administracja nowego prezydenta doprowadzi wreszcie do zakończenia sporów z częścią wierzycieli Argentyny, sporów, które ciągną się od bankructwa kraju z 2002 r. To pozwoli Argentynie wrócić na międzynarodowe rynki długu. Inwestorzy liczą również na to, że nowy prezydent doprowadzi do zniesienia ograniczeń w przepływie kapitału. – Zwycięstwo Macri będzie pozytywne dla rynków oraz inwestorów, gdyż obiecywał on przywrócenie wymienialności peso argentyńskiego – twierdzi Nicholas Watson, wicedyrektor firmy badawczej Teneo Intelligence.